Z kartek kalendarza

/ 15 komentarzy

Przenikliwy dźwięk budzika nie pozwalał mi spać. Wygramoliłem się z namiotu, przecierając znużone zmęczeniem oczy. Spojrzałem w spokojną powierzchnię wody delikatnie muśniętą drobną, letnią falką. Po chwili metafizycznego rozważania nad losem uzależnionego od wędkarstwa człowieka postanowiłem wziąć się w garść. Zjadłem szybki posiłek, który ciężko nazwać śniadaniem, po czym zabrałem z namiotu garść najbardziej potrzebnych akcesoriów i poszedłem pakować łódź. O świcie ciężar elektrycznego silnika był dwa razy większy niż zwykle. Zabrałem ze sobą dwie wędki i niewielkie pudełko woblerów. Nie zabrakło oczywiście butelki zimnej, gazowanej wody i aparatu, który razem ze mną cieszy się z każdego, nawet małego sukcesu. Płynąłem w stronę sprawdzonej miejscówki, łódź przecinała wodę pozostawiając za sobą ślad. Świeże, letnie powietrze osiadające na twarzy działało jak kojący balsam. Gdzieniegdzie dało się zauważyć dogasające na brzegu ognisko i usłyszeć grupę rozśpiewanych studentów. Ubrany w lekką koszulkę z krótkim rękawkiem obserwowałem gęsią skórkę, która miejscowo wkradła się na moje przedramię. Chłodnawy oddech letniego powietrza coraz bardziej zachęcał mnie do wędkowania.

 Po kilkunastu minutach podziwiania otaczającej przyrody dotarłem w pierwszą z wytypowanych miejscówek. Stanąłem w odległości przeciętnego rzutu do pasa grążeli. Cicho włożyłem do wody kotwicę, która ugrzęzła w miękkim, mulistym podłożu. Mocny, szczupakowy spinnining, na którym z gracją kołysał się duży, pękaty wobler odłożyłem na bok, z prawej burty łodzi. Nie miałem sumienia zakłócać tej błogiej ciszy uderzeniem o wodę przynętą o wadze przekraczającej 40 gram. Na to przyjdzie pora później- pomyślałem. Po drugie nie miałem ochoty na przywitanie dnia z ciężką wędką w dłoni. Sięgnąłem po drugi zestaw składający się z lekkiego, finezyjnego spinningu i ozdabiającego go metalicznego kołowrotka o wielkości 1000. Pospiesznie dowiązałem do żyłki 0,14 mm krótki, cienki przypon, który był jedynym zabezpieczeniem przed stratą ewentualnego szczupaka. Zapiąłem na agrafkę niewielkiego, tonącego woblera, który kształtem przypominał wyrośniętego żuka. Rzuty wzdłuż pasma grążeli nie przyniosły zamierzonych rezultatów. Skończyło się na pojedynczym skubnięciu niewielkiego okonka. Przepłynąłem kilkanaście metrów dalej. 

Z każdą kolejną minutą robiło się cieplej, słońce wędrowało coraz wyżej i wyżej. Znalazłem wąską zatoczkę między dwoma niewielkimi skupiskami grążeli. Gdzieniegdzie dało się zauważyć wystające nad powierzchnię kłęby podwodnej roślinności. Wziąłem do ręki zestaw, którego zwieńczeniem był 4-centymetrowy wobler. Wycelowałem w zatoczkę mając nadzieję na spotkanie z wymiarowym zębaczem. Przynęta wylądowała z idealną precyzją. Zamknąłem kabłąk malutkiego kołowrotka i pozwoliłem przynęcie opaść. Po kilku sekundach energicznie zastartowałem, dynamicznie zwijając linkę. Szczytówka wędziska gwałtownie się ugięła, a dolnik przekazywał rytmiczne, pulsujące szarpnięcia. Walka trwała krótko, ale była na tyle efektowna, że zapamiętałem ją do dziś. W obrębie łodzi ukazał się piękny garbus, którego podebrałem ostrożnie zwilżona dłonią. Przyłożyłem okonia do miarki, która wskazała 36 cm. Byłem szczęśliwy! Tamten dzień zaczął się przepięknie. Wschodzące słońce przyniosło mi jedno z najważniejszych dla wędkarza uczuć – spełnienie. Okoń odpłynął w głąb jeziorowych tajemnic ochlapując mnie zimnym strumieniem. Odkręciłem butelkę z chłodną, gazowaną wodą, ugasiłem pragnienie i ruszyłem na poszukiwanie dalszych przygód z nadzieją, że los obdarzy mnie kolejną waleczną niespodzianką…

 


4.8
Oceń
(44 głosów)

 

Z kartek kalendarza - opinie i komentarze

marciin 2424marciin 2424
0
Nie ma to jak zrealizowanie zamierzonego celu jest to na pewno bardzo ważne w naszym sporcie i daje dużo radości , a także dowartościowuje Nas. Gratuluję zdobyczy i super wpisu*****:) Pozdrawiam. (2014-04-03 10:08)
SVTSVT
0
Normalnie poczułem się jak na rybach. Połamania kija na następnych wypadach. (2014-04-03 12:03)
luwakiluwaki
0
wspaniała historia żeby takich więcej (2014-04-03 15:46)
barrakuda81barrakuda81
0
Świetnie ubrana w słowa pasja wędkarska.Lubie takie wpisy bo z reguły są bardzo osobiste a przez to wiarygodne i cenne.Pozrawiam.*****. (2014-04-03 19:53)
rafalski06rafalski06
0
Przepiękna wyprawa ,przepiękna rybka i super opowieść. ***** i powodzenia w następnych wyprawach. (2014-04-03 20:44)
ZielanZielan
0
Opowiadanie jak zawsze świetne. Przypomniałem sobie te letnie poranki kiedy to wschodzące słońce oświetlało i ogrzewało nas zmarzniętych po nocnych eskapadach. (2014-04-03 20:51)
TomekooTomekoo
0
Wpis rewelacja ;-) Pozdro Rafał ;-) ***** (2014-04-04 12:33)
maverick314maverick314
0
Bardzo fajny i za razem ciekawy wpis zakończony udanym holem pięknego garbuska :-). Pozdrawiam i życzę sukcesów (2014-04-05 17:42)
rysiek38rysiek38
0
Tak jak bym czytał siebie ,radocha a jednocześnie niedosyt bo 30+ to norma ale gdzie ta wymarzona czterdziestka co nie pozwala spać śniąc się po nocach :-))) (2014-04-05 23:14)
Zibi60Zibi60
0
Mam podobnie po pierwszej rybce na wyprawie - odprężenie, spełnienie, pełen luzik. Gratuluję wpisu. 5* (2014-04-06 05:01)
grisza-78grisza-78
0
Spełnienie - bardzo trafne określenie. Też uwielbiam samotne przygody, kiedy "normalni" śpią w najlepsze, a ja sam, nad wodą, gdzie jeszcze poranna mgła nie opadła... Coś pięknego. Ja również gratuluję wpisu ! ***** i pozdro! (2014-04-06 11:41)
Pawelski13Pawelski13
0
Świetny opis:) nie ma jak świt nad wodą!***** (2014-04-06 12:56)
sztafisztafi
0
Z tym spełnieniem faktycznie trafiłeś w samo sedno. Fajny tekst i życzę walecznych niespodzianek na każdej wyprawie. (2014-04-07 17:18)
u?ytkownik167673u?ytkownik167673
0
świetny wpis!***** (2014-04-08 06:59)
SionixSionix
0
to jest to!I czego chcieć więcej?Pozdrawiam i połamania kija następnym razem (2014-04-11 11:38)

skomentuj ten artykuł