Wygrałem, wygrałem, wygrałem...

/ 6 komentarzy / 6 zdjęć


Pojechaliśmy z Dorotą nad Wisłę, w okolicach Płocka. Na dłuższy weekend, bo z całym piątkiem włącznie. Dawno w tamtym rejonie nie łowiłem. Jakieś dwadzieścia lat. Rzeka jest tu rybna i można znaleźć ciekawe miejsca. I ludzi jakby mniej niż gdzie indziej. Nasz pensjonat położony był nad samą wodą. Z okien widać rzekę i wyspy. Do dyspozycji mieliśmy łódź, chociaż pozostawiała ona wiele do życzenia. Głównie dlatego, że była nieprzystosowana do pływania po rzece. Kiepskie dulki i wiosła, które przy szerokim kadłubie nie ułatwiały pokonywania nurtu, zostały jednak zrekompensowane dobrymi ciężarkami i wygodą, bo na łodzi swobodnie mogliśmy rozłożyć cały posiadany sprzęt.

Nie spodziewałem się, że będzie tak dobrze. Złowiliśmy w sumie kilkadziesiąt ryb, w tym sporo cert (?) i trzy większe leszcze. Niestety to Dorota wyciągnęła leszcze z wody. Nie spodziewałem się takich wyników, ponieważ potraktowałem ten wyjazd jako rekonesans. Trzeba było najpierw poszukać miejsc. Okazało się jednak, że dobra zanęta i intuicja w wyborze stanowiska przyniosły efekt w postaci doskonałej zabawy.

Rozegraliśmy z Dorotą prywatne zawody. Każde wypłynięcie to osobna tura. Punktowana była każda wyciągnięta ryba. Dwie tury wygrała Dorota, trzy tury wygrałem ja. Co prawda punktowałem także takimi rybkami, jak kiełbik lub babka, ale udało mi się pokonać moją ukochaną Uczennicę. Inna sprawa, że te jej leszcze rozdrażniły mnie sportowo...

Dorota na początku łowiła na spławik, podobnie jak ja. Ponieważ pierwsze brania nie zapowiadały ożywionych połowów, ja zmieniłem spławik na zestaw gruntowy, ze spiralą. Drgająca szczytówka skusiła w końcu i moją Partnerkę. Nigdy wcześniej nie łowiła na te metodę. Nauczyła się wszystkiego w kilka chwil! I doskonale się spisała.

Teraz uświadamiam sobie jakość mojego zwycięstwa. Uświadomiłem to sobie przypominając słowa jednego z gości pensjonatu, który łowił z pomostu. Widząc Dorotę ze sprzętem na brzegu powiedział: Ja mojej żony nigdy nie namówiłem, żeby ze mną łowiła... Powiedział to z wyraźnym żalem. A ja z radością mogę powiedzieć. Wygrałem wspaniałą Partnerkę na ryby i życie. Wygrałem!!!

 


4.5
Oceń
(42 głosów)

 

Wygrałem, wygrałem, wygrałem... - opinie i komentarze

u?ytkownik7474u?ytkownik7474
0
no to kupuj drugi komplet kijaszków kolego:) (2009-08-24 18:11)
kajko11kajko11
0
Gratuluję wygranej i Partnerki. Wiem jak to jest dzielić z kimś bliskim swoją pasję. Też wędkuję z Synem a Żona jest częstą towarzyszką naszych wypraw. Nie raz zostałem sromotnie pokonany przez moją lepszą Połowę. Tylko Córki nie mogę przekonać, podmieniona, czy jak?? (2009-08-24 18:30)
robmar2007robmar2007
0
Kupiłem już na początku, jak widziałem, że jest zapalona. Tylko jest jeden problem - ostatnio coś przebąkiwała w sklepie o własnej skrzynce na akcesoria:)))))))))
Pozdrawiam! (2009-08-25 08:37)
robson1robson1
0
Witam.
BRAWO,BRAWO,BRAWO partnerki,tylko Ci pozazdrościc,naprawdę pisze to szczerze,trafiłeś stary ,w 10. Artykuł na 5 gwiazdek.Ja swoją,żone staram sie wciągnąc w to hobby,stosuje rózne podchody,ale narazie mam słabe wyniki...haha
Pozdrawiam (2009-08-25 18:35)
u?ytkownik8289u?ytkownik8289
0
Gratuluję partnerki i ryb . Też bym kiedyś chciał mieć żonę wędkarkę :)5 gwiazdek oczywiście. (2009-08-25 19:25)
u?ytkownik70140u?ytkownik70140
0
5 (2013-05-20 18:05)

skomentuj ten artykuł