Woblery szczupakowe. Część 1 - Pontoon 21

/ 29 komentarzy / 15 zdjęć


Są takie przynęty, które każdy z nas określiłby mianem swoich „killerów”. Dla niektórych będą to gumy, dla innych obrotówki, a dla mnie – są nimi woblery. Oczywiście, wiele zależy od gatunku ryby, na który się nastawiamy, dlatego artykuły pozwoliłem sobie podzielić na części. W dzisiejszym, opiszę dla was moje szczupakowe wabiki z Pontoon21, które zafundowały mi niejednego przepięknego szczupaka czy okonia. Zapraszam do lektury

A wszystko zaczęło się…
Jak to często w życiu bywa, wszystko zaczęło się od przypadku. Pewnego razu wybrałem się na ryby z pozytywnie zakręconym gościem - Cezarym, zapoznanym na Instagramie. Okazało się, że obaj mieszkamy w Poznaniu i obaj jesteśmy wędkarskimi świrami. Pojechaliśmy wspólnie na „tajne” jezioro kolegi i wyciągnęliśmy w ciągu jednego dnia kilka szczupaków, mierzących w okolicy metra. A w zasadzie to Cezary je wyciągnął, bo moje miękkie killery nie dały mi tego dnia ani jednej ryby. Gdyby nie pomoc ze strony kolegi i użyczenie swoich woblerów z Pontoon21, pewnie skończyłbym dzień na zero.

Dobry wybór
I ja więc, postanowiłem zainteresować się woberami z Pontoona. Pierwsza wizyta w poznańskim sklepie Art-Rod i wychodzę szczuplejszy o jakieś 300zł, dzierżąc w dłoni raptem 7 woblerów i jedną obrotówkę. Tak… Te woblery nie należą może do najtańszych, ale jeśli będziecie mieli okazję zobaczyć je na własne oczy, zrozumiecie dlaczego po prostu nie mogą być tańsze. Pontoon21 to firma japońska, a za sam ten fakt na ogół trzeba dopłacić. Do tego dochodzi naprawdę przepiękny design i praca, która w mojej opinii jest największym gwarantem sukcesu w przypadku tych przynęt.
Kupiłem to, co polecał mi kolega – woblery Cablista, Greedy Guts, Deep Rey i obrotówkę Ball Concept Spinner. O tej ostatniej napiszę w następnym arcie. Cablista to wobler o smukłej budowie, charakteryzujący się agresywną pracą na kształt rozciągniętego „Z”, gdy prowadzimy go techniką twitchingu (szarpnięcie – przerwa – szarpnięcie). Jeśli dobrze pamiętam, dostępny jest w 4 rozmiarach od 7,5-12,5cm, w wersji pływającej i wolno tonącej. Greedy Guts to z kolei nieco bardziej pękaty wobler , również idealnie nadający się do twitchingu, którego możemy zakupić w kilkunastu rozmiarach i, podobnie jak Cablistę, w kilkudziesięciu kolorach. Ostatni – Deep Rey – to wobler nadający się do penetrowania najgłębszych części zbiorników szczególnie w trollingu. Ma masywną budowę i ster niewiele krótszy od korpusu. Pracuje bardzo zamaszyście i nadaje się świetnie do łowienia szczupaków w toni.

Przemyślana konstrukcja
W tych wszystkich woblerach produkowanych w Polsce (w chinach), dla firm kojarzonych z najtańszym sprzętem wędkarskich wkurza mnie jedno – są robione bez jakiegokolwiek pomysłu. Raz wyjdzie, raz nie wyjdzie. Jak chiński niewolnik stojący przy maszynie się postara, to może nawet drut nie pęknie na pierwszej lepszej rybie. W woblerach od Pontoon21 (mimo, że niektóre również produkowane są w chinach) zaskoczyła mnie przede wszystkim jakość wykonania i dopracowana konstrukcja. Hologram na każdym woblerze robi niesamowite wrażenie, dając przepiękne refleksy świetlne, malowanie jest dokładne co do milimetra a opatentowany przez firmę system rzutowy sprawia, że woblerami można rzucić naprawdę celnie i daleko. Potwierdzona skuteczność każe mi przypuszczać, że sposób pracy każdego woblera również nie jest przypadkowy.

Chwytne kotwice od Ownera
Niesamowitą zaletą woblerów Pontoon21 są według mnie kotwice Ownera, w które zostały one uzbrojone. Niejednokrotnie otrzymywałem strzał w momencie, gdy wobler zawieszony był w toni na luźnej lince, lub gdy akurat skręcał bezwładnie w bok. Szczupaki mijały się z nim, jednak siadały na grocie podhaczone za zewnętrzną cześć pyska. Mimo tego, hol przebiegał bez problemu i nawet gwałtowne wyskoki nad powierzchnię, nie pozwalały szczupakom uwolnić się z grotów. Drugim potwierdzeniem naprawdę wysokiej jakości kotwic jest to, że obławiając kamieniste, rzeczne główki, niejednokrotnie schodziłem woblerem do dna, szurając po kamieniach. Mimo to, nawet po kilku miesiącach używania, założenie woblera na agrafkę często kończyło się podczepieniem do ubrania czy rękawicy, i koniecznością ich rozcinania ponieważ zadzior zwyczajnie uniemożliwiał wyjęcie grotu. Jeśli zdecydujecie się na zakup Pontoonów, radzę więc szczególnie uważać podczas ich instalowania na zestawie. Niemniej, będziecie zachwyceni statystykami dotyczącymi spadów. Na jakieś 100-150 holowanych ryb miałem tylko jedno zejście spowodowane prawdopodobnie tym, że ryba weszła pęk roślinności.

Cena i dostępność
Na koniec wróćmy do, jakże istotnej w polskich realiach, ceny. Cablista to wydatek rzędu od 40-60zł w zależności od rozmiaru. Za Greedy Guts zapłacimy bardzo podobnie. Deep Rey w rozmiarze 9 lub 10,5cm to z kolei około 50zł. Czy to rzeczywiście dużo? W porównaniu do woblerów od jakiegoś Jaxona czy Mikado proporcjonalnie na pewno... W porównaniu do Salmo czy Sebile to cena standardowa. Z tych woblerów i tak nie korzysta się na lekkich zestawach, więc i szansa na ich zerwanie jest o wiele niższa. Przy tym, jak dla mnie, są naprawdę gwarantem złowienia ryby i killerem na prawie każdą wodę. Nie raz ratowały mnie z opresji gdy wszystko inne zawodziło.
Woblery od Pontoon21 są coraz popularniejsze i coraz łatwiej dostać je w Polsce. Możecie poszukać ich w internecie jak i w sklepach stacjonarnych. Ja z początku kupowałem je w sklepach stacjonarnych choć teraz, gdy już znam dobrze większość konstrukcji Pontoona, kupuję je nieco taniej w sieci -  w Piranii, Fishing-Mart, Złotym Karasiu czy Spinningshop. Nie wszędzie dostępne są interesujące mnie modele czy kolory, dlatego nie obstaję zawsze przy jednym sklepie i sugeruję się wyłącznie zaopatrzeniem w danej chwili. Tak czy inaczej, naprawdę polecam te, jak i inne wabiki z Pontoon21, o których napiszę w następnych częściach. W galerii znajdziecie kilka zdjęć omawianych przynęt oraz złowionych na nie rybek zarówno przeze mnie, jak i kolegę Cezarego, znanego jako Eland Project. Moim zdaniem naprawdę warto się w nie wyposażyć. 
 

 


4
Oceń
(26 głosów)

 

Ocena sprzętu (ocen: 2)

Ocena użytkowników:

Jakość:
(5)
Cena:
(2.3)
Użytkowanie:
(5)

Średnia ocena:

3.9



Woblery szczupakowe. Część 1 - Pontoon 21 - opinie i komentarze

SithSith
0
Ocena sprzętu:
Jakość:Cena:
Jasno, przejrzyście, rzeczowo 5+. Oglądałem je w sklepie, wyglądają na prawdę dobrze. Odstraszyła mnie cena, ale pewnie się skuszę. (2016-07-05 16:46)
aldentealdente
+1
Bez wątpienia są takie przynęty, które wydają się być bardziej skuteczne od innych na jakiejś tam wodzie. Producent lub sprzedawca ustalą sobie ich ceny i.... zobaczymy co się będzie działo. Ano zawsze to samo. Dobry bajer poparty teorią a nie koniecznie wynikami i...już kupujemy kota w worku. A ryby??? Jak to ryby. Zapewne jest im wszystko jedno. Bo jest im obojętne, jak szumnie nazywać się będzie najnowszy wobler smakołyk. Jak ma wziąć, to weźmie, jak dostanie pod pysk. Jestem jednak przekonany, że pięknie wymodelowany i ubarwiony jerk przypominający krąpika za 4 Euro jest być może o wiele większym killerem niż jakiś japończyk za trzy razy większą kasiorę. Dlatego ( jestem może przewrażliwiony) nie lubię artykułów, które starają się odkryć wędkarską Amerykę. Uważam, że nie powinniśmy dać się zwariować i zawsze kierować się zdrowym rozsądkiem. (2016-07-05 22:38)
karwos33karwos33
0
Ocena sprzętu:
Jakość:Cena:Użytkowanie:
Andrzej, no nie mogę się zgodzić z Twoim stwierdzeniem. Może i na bardzo rybnych łowiskach praca przynęty ma niewielkie znaczenie (ot, chociażby ruscy łowią z powodzeniem na marchew z kotwicą), ale na trudnych wodach,w których rybę trzeba dosłownie wyłuskać, nie jest już to takie proste. Druga sprawa to jakość wykonania i uzbrojenie. Woblery za 4 Euro po prostu nie mogą być dobrze zrobione. Śmiem stwierdzić, że w przypadku Pontoon21 nie płaci się za "znaczek" a za naprawdę dobrą, dokładną robotę. (2016-07-06 11:14)
w6i6e6w6i6e6
-2
Warto też zwrócić uwagę, że te droższe wobki oparte są na koncepcji a nie tylko lepszej lub gorszej próbie powielenia po raz kolejny udanej konstrukcji Rapali czy Salmo. Niestety, ale cena wynika nie tylko z wykonania, ale również z tego, że proces powstania takiej przynęty jest nieco bardziej skomplikowany niż zeskanowanie wzorca i dodanie paru zmian by nikt nie przyczepił się do złamania prawa. Woblery Pontoon czy Sebile są skuteczne, ale jak każdy wobler nie są to przynęty łatwe, trzeba je poznać, nauczyć się nimi łowić a wtedy potrafią pokazać na ile je stać. Plastiki za kilkanaście złotych często nawet w obrębie serii pracują inaczej lub mają masę innych niedoróbek wystarczy spojrzeć na ofertę woblerów polskich dystrybutorów typu Mikado, Robinson, Konger... jakby odlane z tej samej formy. (2016-07-06 13:24)
aldentealdente
+1
Ja widzę to tak: podzielmy łowiska na 3 grupy bardzo rybne, rybne i mało rybne. Spójrz Pawle na niezwykle interesującą rozmowę Sebastiana Kowalczyka z panem Piotrem Piskorskim o ...Salmo. W tle co trochę pokazywany jest film, profesjonalnie kręcony, o łowieniu szczupaków. Zapewne jakieś szwedzkie jezioro. Każdy rzut to branie i hol potężnego zębacza. Przynęty Salmo są świetne, o tym wiemy doskonale. Ale w takiej wodzie, pełnej ryb, tak jak powiadasz, każda przynęta okaże się łowna, nawet marchewka. Przejdźmy teraz na wody z mniejszą populacją drapieżników i na wody uboższe. Przypuśćmy, że łowimy na te wyszukane i jednak bardzo drogie przynęty. One nie mają w sobie nic szczególnego, czy innego, aby zwiększyć częstotliwość brań, w porównaniu właśnie z takim wobkiem za 4 Euro. Ten jerk za 24 zł też ma wbudowane oczko 3D, ma hologramik wzdłuż korpusu, ma czarną plamkę na boku i czerwone podgardle. Ma też grzechotke! Ma więc wszystko to, co ma wobek za 50-60 złotych! Mój tenże wobek ma jeszcze jedno. Niesamowite ślady po szczupaczych zębach, a było ich wiele! No ale te ślady nie są jakimś znakiem wobkowej niedoskonałości. Mając więc ubogą w ryby wodę śmiem twierdzić, że wobki o mniej więcej tej samej budowie, wyglądzie i przeznaczeniu będą łowiły tak samo! Ta niewielka ilość drapieżników w ubogiej wodzie na pewno nie poleci do tego wobka, za 60 zł, który chociaż made in japan, jest identyczny, jak ten za 25 złotych. (2016-07-06 13:33)
aldentealdente
0
Wiesław uogólniasz...ja również nie mówię o jakiś tam kopiowaniach i podróbkach chińskich, nie dopracowanych itp. Mój wobek jest ze znanej i popularnej firmy, ale za normalne pieniądze. To, że wobki będą miały podobny kształt, tego się zmienić nie da. Wobka można pozłocić w kąpieli galwanicznej i będzie się świecił jak psu jajca i będzie tak samo łowił jak ten za 25 złotych...z tym, że będzie kosztował 100 zł. Jak kotoś chce, to proszę, ale nikt nie wmówi mi, że ten świecący- bardzie łowniejszy. (2016-07-06 13:41)
aldentealdente
0
Do głowy przychodzi mi przykład niedawno rozegranych zawodów World Predator Classic. Woda, powiedziałbym, normalna. Trzeba było się porządnie natrudzić, aby złowić komplet sandaczy okoni i szczupłego. I co? Nie da się ukryć, Nasi dostali BATY! A przecież są to znani wędkarze, mistrzowie swojego fachu i doskonale wiedzą, jak się łowi i gdzie się łowi. Znali wodę i mieli NA PEWNO przynęty z najwyższej półki, te najbardziej doskonałe i wyszukane. Ale ryby złowili inni. Nie znaczy to, że nasi są gorsi, oznacza to, że jak ryba ma wziąć, to weźmie. Nasi mieli te najlepsze i odpowiednie przynęty, ale jednak nie zaliczyli na nie potrzebnych do zwycięstwa długości. Wniosek jest więc jeden. Trzeba mieć szczęście i być w dobrym miejscu, o właściwym czasie, a nie myśleć, jak woda trudna i mniej rybna , to wobek dopracowany, bo za 60 zeta, ułatwi życie. (2016-07-06 13:59)
luxxxisluxxxis
+1
"Ryba jak ma wziąść to weżmie"---z tym się nie zgodzę,przeczy temu całe moje doświadczenie---jeśli ryba chce wziąść to dodatkowo trzeba spełnić jeszcze jeden wymóg-dać jej to co zechce i tak jak zechce,coś co ją "ruszy",niekoniecznie homolomowobko za 100zł,może być taki za dychę byle miał to "coś".Wabik to tylko określony procent recepty na sukces--podnosząc jego cenę nie zwiększasz swoich szans bo gdyby tak było wędkarstwo straciłoby sens.Znajomość wody,doświadczenie,zdolność właściwego jej "czytania" i odpowiednie interpretowanie tego co widzisz-to decyduje o tym czy zagra twój hamulec,nie "szczęście",ono ma zastosowanie w totolotku. Multum razy obserwowałem takie właśnie scenariusze,właściwi ludzie we właściwych miejscach łowiąc we właściwy sposób na właściwą przynętę holowali raz za razem a dwa metry obok osiem jednostek kleło pod nosem nie mogąc skusić ni okonka.Tam nie było "szczęścia" bo ci sami ludzie następnego dnia na innej wodzie znów dawali "pokaz"---statystycznie nie jest to możliwe,to ich doświadczenie i znajomość tematu łowi ryby nie przypadek losowy wespół z wobem i paragonem za niego w przywieszce... Nasi "umoczyli"? bo mogli być poprostu gorsi,jeżdżąc od OS-a do OS-a i łowiąc tylko "na komercji" pod media,kamerę,czy enty film reklamowy zabijasz w sobie "myślenie",nie musisz tego robić bo tu i tak walą raz za razem,toć to szwecja jakaś i esox wali tu na pustą pakę po marlborasach.Staniesz wtedy nad trudną wodą i już...nie odnajdziesz się poprostu,tak też mogło być co nie? Mogło...ale czy było? tego nie wiem,nie umniejszam też ich "kocurowatości",biję tylko do tego aby nie upatrywać zawsze porażek czy sukcesów w kategori szczęście-pech bo to nie ta bajka.....tak samo jak pokładanie nadziei w wartości swego pudełka w plecaku.Wobów Karwosa nie znam,napewno są ładne i trwałe za takie siano,i napewno gdzieś są wody gdzie będą królować ale też są takie gdzie esoxy wybiorą starą zardzewiałą algę a na nie się wypną...I to jest właśnie w wędkarstwie piękne,brak reguł:) (2016-07-06 18:49)
aldentealdente
0
Luxxxis, no właśnie przez porównanie tych drogich przynęt z tańszymi starałem się przekazać, że to COŚ musi być w przynęcie, aby ryba się skusiła i nie koniecznie za to COŚ trzeba płacić dużą kasę. Moje wobki mają to COŚ za mniej ,niż połowę ceny pontona:-) Automatycznie nasuwa się stwierdzenie, że jak ma nie wziąć to nie weźmie, bo oczywiście nie ma wtedy tego czegoś. Ale na pewno to COŚ nie jest uzależnione aż od tak dużej kasy. Pisząc o szczęściu nie miałem na myśli takiego, jakie jest potrzebne aby wygrać w totka. Bez wątpienia, tak jak piszesz, wytrawny wędkarz, właściwy "ludź" na właściwym miejscu, który wszystko i zawsze robi właściwie, ŁOWI, bo wszystko robi dobrze. I tu nie ma szczęścia, tego szczęścia toto loto. Na World Predator łowili mniej więcej wszyscy, bo znajomość wody, bo doświadczenie, bo umiejętność jej czytania itp. itd..... Ale jedni łowili sandała 57 cm, a drudzy 63 cm. Jeden miał 2 okonie 32 i 34 cm a drugi miał okonie 31 i 49 cm...Takie szczęście miałem na myśli. Wszyscy fachury i wszyscy łowią, ale jeden ma 15 cm dłuższą rybę, bo miał szęście właśnie ją dorwać! Z tego rodzaju szczęściem wiedza i cały założony z góry już profesjonalizm nie ma nic wspólnego! To właśnie tego rodzaju szczęście jest potrzebne i...nie jest one uwarunkowane droższą i staranniej wykonaną przynętą! (2016-07-06 21:09)
luxxxisluxxxis
0
A to co innego....Pewna doza sukcesu to przypadek losowy-okoń dłuższy o centa od tego kolegi,jedna broda mniej na plećce,jedna wypinka mniej niż sąsiad zaliczył...na takie coś nikt nie ma wpływu,tu można mówić o "szczęściu" bądż nie ,ale to procent do składni całości....Żle to zrozumiałem,baniak mam dziś zryty ,szwankuje kontakt z bazą:) (2016-07-06 21:40)
karwos33karwos33
0
Andrzej, ale co się tak tej ceny czepiasz? :P Widziałem o wiele droższe woblery :) Z resztą, tak jak pisałem, płaci się też za jakość uzbrojenia. Już sam fakt wyposażenia woblera w dwie kotwice Ownera podnosi cenę rynkową pewnie o jakieś 8-10zł (choć oczywiście wiem, że ich wartość jest mniejsza). Dobry (trwały) sposób malowania - kolejne pieniążki. Można sobie rzucać Jaxonikami, Mikado czy Robkami za 10 czy 15zł, zrywać je na potęgę i ogólnie mieć na to zlew sądząc, że "ryba jak ma wziąć, to weźmie". Zgodnie z tym założeniem, powinniśmy łowić na patyki uzbrojone w kotwice (bo już taniej się nie da, a są tak samo skuteczne). No przepraszam, ale według mnie nie tędy droga. Ja tam z Pontoonów jestem mega zadowolony, podobnie jak z większości woblerów od Salmo czy Strike Pro. Wolę wydać więcej, ale mieć przynętę, która za 10 lat będzie tak samo skuteczna - niepordzewiała i niepozdzierana, a sposób jej pracy w pełni przemyślany - o tym mówił Luxxxis. Co do WPC - porażki nie upatrywałbym w braku szczęścia - może kwestia umiejętności naszych zawodników była w tym wypadku jedynie medialną wydmuszką? Osobiście odnoszę takie wrażenie - wszędzie ich pełno, ale łowić potrafią tylko na Żarnowieckim albo za granicą... (2016-07-07 08:28)
w6i6e6w6i6e6
-2
Cena jest kwestią dla mnie drugorzędną, to znaczy nie rozpatruję jakości tylko przez ten pryzmat, doskonale wiem, że niektóre marki zawyżają ceny swoich produktów. Ale w przypadku przynęt typu Pontoon, Sebile itp. jednak ta cena idzie w parze z jakością, a jakość wynika z konkretnego konceptu, dopasowania. Pamiętam jak w ubiegłym roku na Wiśle rozpracowywałem pewną rafkę, ryby nie brały na nic, a jak rano wychodziły na żer sandacze a później bolenie to woda aż się gotowała. Przeżuciłem na tej rafce masę wobków, do wody leciały Salmo, Rapale, Sieki, Kenart i sporo handmade i co? I nic. Ryby tylko się niemrawo pukały a jak coś się uwiesiło to był to 30cm glut... Założyłem na agrafkę Megabass'a FX9 (który dostałem w prezencie bo 100zł za wobka to nawet ja nie zapłacę) no i woda nagle ożyła. W jeden dzień złowiłem tam 3 sandacze i 2 bolenie. Chodzi mi o to, że płacąc więcej płaci się za pomysł, dopracowaną koncepcję, wykonanie a to właśnie czasem jest to coś co przekonuje ryby do ataku. Oczywiście następnego dnia wobka urwałem i uwierzcie lub nie ryby na rafce przestały żreć moje przynęty. (2016-07-07 09:41)
ryukon1975ryukon1975
0
Cena to temat ciekawy jednak jako wędkarze nie mamy na na najmniejszego wpływu. Producent nie zejdzie z niej niżej dlatego że przeczyta kilka negatywnych komentarzy. Rozwiązanie jest jedno i proste. Kupuję to na co mnie stać inie mam zamiaru się prężyć by mieć wobler za 200 czy wędzisko za 5 000 zł. (2016-07-07 09:49)
kabankaban
+1
Ja mimo wszystko podchodzę do wyboru danego wabika pod względem ewentualnej straty. Łowię w podgórskich rzekach i często są małe szanse na odzyskanie przynęty i tu wybieram te nazwijmy to tańsze. Zbiorniki które znam i wiem, że nie powinienem się spodziewać zaskoczenia i strat ze względu na zaczepy to już inna sprawa i dobór wabików cenowy nie ma znaczenia a liczy się jego skuteczność. Chodź tu poniekąd wydaje mi się, że większe znaczenie ma wiara w daną przynętę niż jego cena bądź marka. Nie znam w ogóle tych woblerów więc nie oceniam a co do kotwic Ownera to sam przezbrajam większość ulubionych wobków w te właśnie. Pozdrawiam. (2016-07-07 10:30)
SithSith
-3
Cyt.: " Chodzi mi o to, że płacąc więcej płaci się za pomysł, dopracowaną koncepcję, wykonanie a to właśnie czasem jest to coś co przekonuje ryby do ataku." Wiesław, jesteś pewien? Bo ja jestem przekonany, że w wielu przypadkach płaci się niestety za etykietkę. Żeby nie wiem jaka była jakość, jakie staranne wykonanie, to jeśli nie ma ryb, albo wędkarz nie potrafi zaprezentować przynęty, to i tak będzie wracał o kiju. Nie przeczę, że prawidłowość, jakość i staranność wykonania nie mają wpływu na łowność przynęty, na pewno jest to czynnik wiodący, ale nie jedyny, a często cena wcale nie odzwierciedla "koncepcji", "pomysłu" i "staranności". Mam w moich pudełkach przynęty zarówno drogie, z najwyższej półki, jak i tanie choć ze sprawdzonych źródeł i wcale nie widzę tak zdecydowanej przewagi tych drogich, żeby usprawiedliwiało to ich cenę często dwukrotnie, albo i więcej przekraczającą cenę tych tanich. (2016-07-07 11:37)
ryukon1975ryukon1975
0
Powinienem jeszcze dodać do swojego komentarza wyżej że dla jednego tani wobler to taki do 20 zł a dla drugiego do 100 zł więc ta "taniość" to pojęcie względne. Najważniejsze że nie ma na mnie żadnego wpływu to kto czym łowi i ile za to zapłacił. (2016-07-07 11:50)
amstaf358amstaf358
0
Cena to raczej z kosmosu..... (2016-07-07 12:16)
aldentealdente
0
Paweł absolutnie nie czepiam się ceny!!! Sam posiadam w większości drogie zabawki wędkarskie. Czego się czepiam, to..stwarzanie pozoru, tendencji , że coś jest lepsze, dlatego dużo kosztuje....i jak tego nie kupisz, to masz przesrane, przegrane i Bóg wie co jeszcze. Zachwalanie pod niebiosa jest właśnie w taki sposób pisane, aby stworzyć pozory, że tylko coś perfekcyjnego jest tak dobre, że trzeba to kupić. (2016-07-07 16:00)
karwos33karwos33
0
Andrzej, pod niebiosa to zachwalam tylko teściową... A w powyższym artykule opisałem po prostu woblery, które są jednymi z moich najskuteczniejszych... :)) (2016-07-07 19:05)
aldentealdente
0
I tak trzymaj Paweł! Zachwalaj, zachwalaj , bo ja to często słyszałem, że teściowymi to chcieli węgorze nęcić :-) Bardzo dobrze, ze są tacy Koledzy jak Ty, bo takie nowinki trzeba opisać, trzeba przedstawić i ocenić. Po to się tu między innymi spotykamy, aby czegoś ciekawego się dowiedzieć, podyskutować, omówić, podzielić się doświadczeniem i czasem poprowokować. Ale nie chodzi tu o jakieś złośliwości, tylko o przysłowiowy pieprz w dyskusji:-) (2016-07-07 20:17)
Jakub WośJakub Woś
+2
Moim zdaniem trzeba rozróżnić jakość a łowność woblera. Zazwyczaj cena wiąże się z lepszą jakością produktu a to ze względu na lepsze komponenty jak chociażby wspomniane kotwice. Jednak nie zawsze najlepsze składniki tworzą wspólnie łownego woblera. Za wpis oczywiście 5 (2016-07-07 23:37)
luxxxisluxxxis
0
"Pod niebiosa to zachwalam tylko teściową"...-- to masz farta...Moją jakbym zachwalił to zaraz ekran śmierci wywali w windowsie i pozamiatane...:) A wracając do wobków to choć w zasadzie żal mi tyle kasy wywalić na coś co i tak pewnie urwę ale nie byłbym sobą gdybym ich nie "dołączył" do swego pudła--dwa lecą właśnie do mnie,a nóż widelec otworzą mi letnie ,zastojałe wody? nawet dla "oka" są fajne,esoxy powinny to docenić,paragon za nie do burty pontonu na butapren przychlastam-niech widzą rybiszony jak się staram...:) (2016-07-08 19:29)
grzegorzgkgrzegorzgk
+1
Ocena sprzętu:
Jakość:Cena:
Panowie a moje zdanie jest takie, że oczywiście nie ujmując nic tym woblerom to mamy już kilku poważnych i na prawdę sprawdzonych w naszych wodach producentów woblerków i ceny są o połowę niższe i nikt chyba nie zaryzykuje stwierdzenia, że made in Japan jest lepsze od made in Poland ? Jeszcze 20 lat temu może i by było to aktualne ale teraz ? (2016-07-09 08:43)
Tomas81Tomas81
0
Cyt.:"nikt chyba nie zaryzykuje stwierdzenia, że made in Japan jest lepsze od made in Poland ? Jeszcze 20 lat temu może i by było to aktualne ale teraz ?" Śmiem twierdzić że jest to jeszcze bardziej aktualne niż te 20 lat temu. Dlaczego? Gdyż obecnie polskie firmy jadą całkowicie na chińszczyźnie, najczęściej w najgorszym wydaniu, gdzie kiedyś naprawdę się przykładano do produkcji. Natomiast japońce tylko podnoszą poziom, np. standardem u nich są systemy rzutowe. A u nas?... Wyjątkiem może być jedynie Salmo choć i tak nie jest to już topowa firma. Przynajmniej jeśli chodzi o skuteczność. Zresztą w moich okolicach z wobów rządzi Rapala mimo że blisko 2x droższa. Chyba nie jest przypadkiem że ludzie kupują produkt droższy, nieprawdaż? (2016-07-09 17:33)
grzegorzgkgrzegorzgk
+2
Tomas81 pisząc o naszych polskich producentach nie miałem na myśli producentów woblerów, którzy trzepią je na potęgę bynajmniej nie ręcznie a prawdziwych rzemieślników - wędkarzy, którzy ręcznie od początku do końca dopracowują swoje woblerki (bo o nich tu mowa :)) testując je na koniec nad wodą. Nie będę tu wymieniał nazwisk bo nie chcę robić reklamy. I te misternie wykonane ręcznie mini arcydzieła nawet w 1% nie ustępują japońskim woblerom i są przy tym 2 razy tańsze i w tym kontekście pisałem, że made in Poland nie znaczy gorsze od made in Japan. W moich okolicach również rządzi Rapala ale jak się parę lat temu przymierzyłem do połowu woblerkami i zrobiłem wywiad wśród znajomych spinigistów to okazało się, że równie skuteczne są nasze jak i Rapali czyli coś w tym jest. (2016-07-10 21:30)
Tomas81Tomas81
0
@grzegorzgk to teraz zupełnie inaczej odbieram Twój komentarz. Myślałem że piszesz o masowej "polskiej produkcji" przez dżaki, mystrale, smoki i inne firmy, de facto chińskie wynalazki, a Ty prawisz o hand-made'ach. Więc wiedz że ja też jestem wielkim zwolennikiem tego typu produktów, sam je używam i bardzo cenię. Zresztą poniekąd sam jestem rzemieślnikiem ;-) Tylko że buduję wędki a nie wabie. Zatem wiem doskonale jaka jest różnica pomiędzy produktem masowym a tym puszczanym w niewielkich seriach. I oczywiście zdaję sobie sprawę że w tym wypadku nie ma miejsca na jakieś wpadki, pomyłki. Produkt musi być dobry, inaczej się nie obroni. Przy masówce chodzi tylko o jedno: cenę. Reszta to wypadkowa różnych zdarzeń, grunt aby tylko był zbyt. Czyli marketing rządzi... A szkoda. Pozdro dla Normalnego ;-) (2016-07-11 00:25)
grzegorzgkgrzegorzgk
0
Tomas81 dzięki i wzajemnie :) Teraz się zrozumieliśmy. Ale wiesz, że te masówki, mimo zabiegów marketingowych pociągną max 5 lat. Już to przerabialiśmy w światku wędkarskim. Ci producenci szybko zostaną zweryfikowani przez odbiorców. Przecież wiadomo, że jak przynęta jest do d...y to drugi raz już po nią nie sięgniesz a młodzież, która wchodzi w świat wędkarski też już jest mądrzejsza i ma zasobniejsze portfele niż ja jak miałem lat 18 czy nawet 20, zresztą za moich czasów nie było takich "cudów" :) Co do naszych hend mejdów to szkoda tylko, że ci rzemieślnicy nie mają takiej kasy jak duże zakłady, zeby się wypromować i działają na lokalnych rynkach. Zawsze uczulam młodszych po kiju kolegów, żeby rozpytywali w prawdziwych sklepach wędkarskich o hand made in Poland zrobione przez prawdziwych wędkarzy i testowane osobiście przez twórcę. P.S. Dobrze wiedzieć, że robisz kijki bo mi się marzy na zamówienie ale obawiam się, że jeszcze nie jest w moim zasięgu cenowym :) (2016-07-11 18:01)
tripodtripod
0
Z całym szacunkiem do praktyki "hand made zrobione przez prawdziwych wędkarzy i testowane osobiście przez twórcę" - kiedyś wszedłem w posiadanie kilkunastu woblerów, których praca modeli większej części nie była ustawiona. Po rozmowie z cenionym wytwórcą, otrzymałem przeprosiny i wytwórca nie przymuszany przyznał, że mogło tak się stać z powodu dużego zamówienia, które musiał szybko realizować. Sprawę puszczam w niepamięć (rozumiem taki błąd w produkcji), dlatego nie podaję nazwiska wytwórcy. A przy okazji, zupełnie na marginesie i poza tematem głównym - warto zwrócić uwagę na wymiar gospodarczy działalności "hand madowców" - z reguły to szara strefa. Oczywiście, że taka sytuacja jest spowodowana przez złą politykę fiskalną naszego państwa, jednak fakt jest faktem - uszczuplają portfel społeczeństwa na korzyść swojego. Warto by podjąć działania w społeczności wędkarskiej, aby ta branża dobrze się miała, mogła wywierać wpływ na zasady prowadzenia działalności wytwórczej, usługowej łowiska i agroturystyki wędkarskiej, ochronę zasób wodnych, udział w kreowaniu zapisów w Ustawie o rybactwie. Pozdrawiam :) (2016-07-12 10:38)
grzegorzgkgrzegorzgk
0
Kol. Tripod pięknie to ująłeś :) Ja zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Na wprowadzani i promocji produktów zjadłem już zęby :) i wiem, że jak by się Ci rzemieślnicy zaczęli mocno promować to na pewno wzrósł by popyt ale jest jeszcze jedna ważna kwestia, którą tu własnie podnieśliśmy. Owe produkty zagraniczne, które cieszą się popularnością owszem ze względu na skuteczność ale moim zdaniem przede wszystkim przez to, że są to firmy, które stać na marketing i reklamę na które wydają potężną kasę i, cóż tu ukrywać drugi czynnik to my, konsumenci, którzy niejednokrotnie mamy wyobrażenie że zagraniczne (szczególnie japońskie jest najlepsze) Ja się do nich nie zaliczam ale tak jest. Oczywiście żeby była jasność, ja nie widzę w tym nic złego. Konkurencja zawsze musi być na rynku, bo to jest zdrowe dla popytu i podaży ale żeby była równa konkurencja a nie jest. Może to na tyle w temacie, bo admin nas zaraz pogoni stąd za odbieganie od tematu głownego :) (2016-07-14 13:00)

skomentuj ten artykuł