Węgorzyno 2014

/ 3 zdjęć


W tym roku majowy urlop z wędką zaplanowałem tak jak zwykle w ośrodku wypoczynkowym koło Węgorzyna. Nie wiedziałem tylko czy będę tam sam, czy też ktoś ze mną pojedzie. Miał to być tygodniowy pobyt z zakwaterowaniem w ośrodku położonym nad samym brzegiem jeziora.Żona ze mną nie mogła jechać z braku urlopu, a na mojego kolegę nie mogłem liczyć, bo był dopiero co po operacji na sercu. Wysłałem więc esms-a do mojego krewniaka Marcina z zapytaniem, czy nie miałby ochoty na wypad nad wodę. O dziwo miał wielką ochotę i zgodził się nawet zabrać moją łódkę , gdyż kupił i zamontował bagażnik dachowy na swoim aucie. Świetnie, sprawa łódki została załatwiona, jeszcze tylko zakupy prowiantu, odwiedziny sklepu wędkarskiego, nabycie dwóch tygodniowych licencji, wielkie pakowanie Scenika no i upragniony, długo wyczekiwany wyjazd nad okodajne jezioro. Po zimnych dniach nawet pogoda zaczęła nam sprzyjać, zapowiadał się przyjemny pobyt w ośrodku. 

Ominę wypakowanie na miejscu całego naszego arsenału bojowego, stosów wędzisk, silnika, akumulatora, wszelakich zanęt i przynęt. Po jako takim ogarnięciu tego całego bałaganu nareszcie ruszyliśmy na wodę. Pierwsze w ruch poszły spinningi uzbrojone w nowo zakupione gumki, ale po początkowej euforii, zaczęła się nuda. Okonie nie chciały zupełnie z nami współpracować, nawet zamiana kalibru spinningowania na cięższy, szczupakowy nie dała żadnego efektu. Czas było się rozejrzeć i zastanowić nad tą sytuacją. 16 maj, woda tylko 14 stopni przy powierzchni, trzciny jeszcze żółte, dużo ryb pływało na sporej głębokości z dala od brzegu, przy naszej górce zupełna cisza, coś tu nie grało. Z dnia na dzień miało być o wiele cieplej, może jak się woda nagrzeje to i ryby zaczną być bardziej aktywne ? Wieczorem, po długich Polaków rozmowach postanowiliśmy następny dzień zacząć od łowienia żywca i przestawieniu się na inną metodę połowów. 

Rano wypłynęliśmy w stronę podwodnego wzniesienia, i po krótkiej naradzie, zamiast łowić na górce udaliśmy się na dużą i stabilną kładkę wybudowaną 200 metrów dalej przy brzegu. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę i na tej kładce wędkowaliśmy codziennie już do końca pobytu. Drugi dzień przyniósł wymierne efekty. Na małe uklejki i płotki złowiłem siedem okazałych okoni od 35 do 46 cm. Największy garbus został sfotografowany, zmierzony i zważony, ważył przy długości 46 cm. 1, 65 kg. Niestety Marcin nic nie złowił, pomimo, że ustawił grunt taki jak mój, postanowił więc, że odchudzi swoje zestawy, może to przyniesie efekt. Lecz następne dni nic nie zmieniły, mimo zmian stron na kładce, ryby łowiłem tylko ja. W późniejszym czasie złowiłem jeszcze kilkanaście ładnych pasiaków – 45 cm., 1,45 kg., 44 cm., parę czterdziestek i kilka od 35 cm w górę. 

Okazało się, że żywiec był o wiele skuteczniejszy od spinningowania. W ostatni dzień nadszedł też czas na Marcina. Po kilkugodzinnym braku jakichkolwiek brań na żywczyki odpłynęliśmy z kładki w stronę górki z rozwiniętymi spinerkami. Marcin oczywiście nie wytrzymał i posłał swój zestaw zaraz po odpłynięciu, by łowić na trolla, choć do wypłycenia było niedaleko, a miał zająć się kotwicą. Marcin jest już cztery metry zwijaj wędkę i wyrzuć kotwicę. Zwiń ty mój zestaw, bo linka kotwiczna mi się zaplątała. Dobra zacząłem zwijanie żyłki, a tu nagle jak nie łupnie w gumkę. Po zacięciu, popuściłem hamulec kołowrotka i zacząłem hol. Krewniak szybko wypuścił kotwicę do wody i zorientowawszy się co się dzieje zażądał natychmiastowego oddania jego wędziska z jego rybą. Ok. holuj ją sam, tylko jej nie zerwij. Przygotowałem podbierak i wprawnym ruchem podebrałem okonia mierzącego 42 centymetry. Marcin wreszcie był szczęśliwy i usatysfakcjonowany. Dobre chwile szybko się kończą. Tydzień zleciał bardzo szybko, więc zostało nam tylko wielkie pakowanie i odjazd do domu. Akumulatory naładowane, a i asortyment wspomnień zwiększył się znacząco. Tym razem żywiec okazał się bardziej skuteczny od spinningu, ale w sierpniu i wrześniu może być odwrotnie. Okonie jak zawsze nie zawiodły, a rekord Polski ma się dobrze, rośnie i czeka nadal na mnie.


 


5
Oceń
(7 głosów)

 

Węgorzyno 2014 - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł