Tajne pudełeczko kleniowego spinningisty

/ 14 komentarzy / 7 zdjęć


Wielokrotnie byłem nad rzeką świadkiem takiej scenki, że jeden z wędkarzy łowił co chwilę jakąś rybę a inni patrzyli tylko z podziwem na jego wyczyny. Ile ja wtedy bym dał za to, żeby zobaczyć co ten ktoś ma na końcu żyłki. A ile bym mógł poświęcić żeby choć na chwilkę móc zerknąć w pudełko z przynętami tego kogoś. I nie chodzi o to pudełko gdzie zbiera się wszystkie mniej potrzebne „bubelki” ale to, które kryje te prawdziwe wędkarskie perełki, mające w sobie właśnie tą magię, która potrafi oczarować ryby. Wielokrotnie starałem się zaglądać to przez ramię, to podpytywać, zbierać informację z gazet, z sieci, kupować drogie oryginalne woblery, tylko po to by w wannie móc dokładnie obejrzeć jak one pracują, co jest w nich takiego co powoduje że są tak skuteczne. Salmiaki, sieki , gębale, jugolki, czarnuchy i różne rękodzielnicze cudaczki były tym co tak naprawdę dawało mi jakieś wymierne informacje. Po tym wszystkim zacząłem więc strugać sam. Początki były bardzo ciężkie, a moje brzydale lądowały gdzieś w śmietniku lub pudełku ze starociami. Z czasem było tego tak dużo, że znajomy wchodząc do domu śmiał się że mnie, ze pewnie jak otworzy lodówkę tam tez znajdzie stado woblerów. Cóż z tego że było ich tak wiele, nie liczy się przecież ilość lecz jakość tego co robimy. Woblerów do wody nie wrzuca się na kilogramy a jedynie ten jeden może pokazać co potrafi zrobić w wodzie. Strugałem więc coraz więcej i więcej dochodząc to zadziwiającej wprawy w tym co mogę zrobić. Ale .... i tak łowiłem zawsze na woblery innych, nie wierząc w to że te moje mogą być skuteczne. Przełom nastąpił dwa lata temu. Uzbrojony w spinning i kołowrotek wybrałem się na Bzurę w okolice ujścia do Wisły. Jakież było moje zdziwienie gdy po dotarciu nad wodę okazało się ze pudełko kryje jedynie wielkie szczupakowe twistery i rippery. Nie było wyjścia, koniec kwietnia nie dawał za bardzo możliwości łowienia szczupaka, więc została jedynie wizja powrotu do domu. W czasie wkładania pudła do torby, okazało się ze na dnie jest jeszcze jedno małe pudełeczko. Wyciągając je z radością , sądziłem że będę miał tam kilka blaszek na które da się połowić, niestety, była to pomyłka. W pudełeczku były same moje wystrugane cudaczki.
Nie było więc wyjścia i tak rozpoczęła się historia z łowieniem na własne woblery. Pewnie nie było by to takie proste, gdyby nie fakt iż pierwszy z nich, który mimo swojego pokracznego kształtu po drugim rzucie pod krzaczek zapiął 20 cm klenika. Kolejne naście rzutów przyniosło 2 kolejne brania. Ten cudaczek pracował po prostu tak jak powinien.... prawie jak powinien. O tym „prawie” przekonałem się przenosząc się w głąb lądu gdzieś w okolice wsi Witkowice. Po pół godzinnym biczowaniu wody z jednym małym pobiciem, zacząłem przyglądać się pracy tego woblerka. Coś mi się w niej nie podobało, więc biorąc szczypce zacząłem oczkiem regulować to jak ma chodzić, aż uzyskał pracę drobną przypominającą chorą rybkę. Jakież było moje zdziwienie gdy kolejne 2 godziny łowienia przyniosło mi 24 klenie, z których największy miał ok. 30 cm. Nie było to ważne że były małe, liczyła się ich ilość. Do kompletu dołączył również około kilowy boleń, który tego samego woblera zaatakował wychodząc z warkocza. Niestety szczęście nie trwa wiecznie. Wobler został gdzieś na zaczepie a ja bez mojego małego kilerka. Był to jednak powód do tego by znów rozpocząć dłubanie w drewnie. Skoro udało się zrobić jednego tak niesamowitego można przecież zrobić inne, również skuteczne. I tak właśnie rozpoczął się nowy etap wobleromanii. Metody wykonywania ewoluowały wraz z moją świadomością czego oczekuję od przynęty. Po pewnym czasie miałem już opracowany cały proces , który opisany również w moim blogu na wedkuje.pl pozostał do dzisiaj.
Czas jednak powrócić do magicznego pudełka ze wstępu. Kryje ono te perełki, które powstały po to by wyłuskać z wody tą wymarzoną rybę. Ja pozwolę Wam zajrzeć do tego mojego pudełka i mam nadzieję, że to co zobaczycie będzie w stanie pomóc Wam w zrobieniu własnego, tak skutecznego jakim był ten mój pierwszy. Do zdjęć zamieszczonych poniżej dodam tutaj krótki opis co do kolorów i ich skuteczności. A jakość zdjęć powinna zadowolić każdego kto na nie spojrzy. Kolor czarny z jaśniejszymi pasemkami – znakomity w każdej porze roku, mimo iż nie jest podobny do perłowej rybki, uważany jest przez wielu zawodowców w tej dziedzinie za tajnego kilerka. Bardzo skuteczny również do połowu jazi. Woblerki jaskrawe fluo – stosowane by wzbudzić agresję, często w momentach gdy inne kolory nie skutkują w danej porze dnia. Również stosowane przy małej widoczności oraz w brudnej wodzie. Niebieski z perłą, lub sam niebieski – jeden z bardziej ulubionych kolorów kleni, jest to podstawowy kolor, którym rozpoczynam łowienie. Brązowy – stosowany jako podstawowy kolor w zasadzie na każą rybkę. Na brązowego udało mi się właśnie złowić opisaną w artykule o kleniach – płotkę. Tygryski fluo – małe woblerki na wypłacenia z prądem, sprawdzają się również pod zwisającymi drzewami, do których obłowienia mam również biedroneczki. Dodatkowo proponuję mieć ze sobą woblerki o różnych, czasami dziwnych kolorach, które okazują się bardzo skuteczne w często uczęszczanych łowiskach.
Na zakończenie nie będę pisał, w jaki sposób łowić, gdyż te informacje w punktach podane są w artykule „Kleń – ryba rzecznych warkoczy”. Pragnę jednak w tym miejscu wręcz poprosić, aby złowione ryby a szczególnie klenie ze względu na mało kulinarne wartości smakowe ( choć inni mogą sądzić inaczej ), starać się w miarę możliwości delikatnie odpinać i wypuszczać do wody. Zrobienie zdjęcia rybie czy wędkarza z rybą nad wodą nawet telefonem jak robię to ja i wypuszczenie jej daje o wiele większą radość a także pobudza świadomość tego, że mamy po co wracać w to miejsce, gdyż na pewno czekała na nas będzie ta ryba, którą wcześniej wypuściliśmy. Gdy uda nam się ją złowić jeszcze raz, to będzie świadczyło tylko o skuteczności naszego kunsztu wędkarskiego. Komuś obiecałem więc napisałem i pokazałem . Glapka

 


4.5
Oceń
(102 głosów)

 

Tajne pudełeczko kleniowego spinningisty - opinie i komentarze

Grzegorz_MikGrzegorz_Mik
0
Przygoda autora artykułu który zapominając pudełka ze swoimi ulubionymi przynętami zdany był tylko na te przynęty o których skuteczności nie był do końca przekonany dała mi trochę do myślenia . Sam się niejednokrotnie łapie właśnie na podobnych zachowaniach . Każdą wyprawę spinningową zaczynam od tych moich ulubionych „kilerków” i to one najdłużej przebywają na „końcu żyłki” mając ciągle okazję udowadniać swoją skuteczność . Pozostałe te mniej docenione nie mają okazji udowodnić swojej skuteczności bo nie daję im takiej możliwości . Może niejednokrotnie warto było by poeksperymentować i trochę je dopracować a odwdzięczą się nam niezapomnianymi wrażeniami . Za artykuł „ 5 „
Pozdrawiam Grzegorz
(2009-05-05 18:02)
u?ytkownik10172u?ytkownik10172
0
Zamieściłem sugestię na stronie głównej konkursu, jako by doszukuję się plagiatu w tym co autor tutaj napisał. Pragnę sprostować, poniważ omyłkowo podałem tytuł tego posta. Za pomyłkę przepraszam i pozdrawiam autora (2009-05-07 10:34)
GlapkaGlapka
0
Miło przeczytać takie sprostowanie i dziekuję.

Chciałbym jednak dodać iż cieszy mnie również zaangażowanie osób naszego portalu w odnajdowaniu nieuczciwości i zgłaszaniu tego redakcji wedkuje.pl. Dzięki temu tworzy się nie tylko znakomity portal, ale filozofia wędkarska oparta na uczciwości, koleżeństwu i zasadach Fair Play. Pozdrawiam (2009-05-07 14:18)
fasiufasiu
0
Trzeba któregoś dnia zostawić wszystkie kilery w domu i zabrać pudełko tych niedocenionych bo rzeczywiście inaczej ciężko będzie im się doczekać na swoje pięć minut ;) pozdrawiam (2009-05-08 08:41)
GlapkaGlapka
0
Nie należy rónież zapomnieć o małych kombinerkach, szczególnie właśnie do nowych nie testowanych lub sprawdzanych jedynie w wannie woblerów. Czasami taki wobler na dłuższej żyłce wykłada się oraz gubi pracę. Ale po odpowiednich korekcjach przedniego kułeczka zaczepowego okazuje się że staje się znakomitą przynętą o pracy takiej jaką chcemy. Sami regulujemy czy ma pracować mocniej czy słabiej. Po pewnym czasie doświadczeń idealnie potrafimy dostajać przynęty. Trzeba pamiętać rónież, że te nasze, nie są powtarzalne, i potrafimy często uzyskać to coś co pokona nawet najlepsze firmowe woblery. Skąd ta pewność ? po prostu robimy woblerki pod daną - naszą wodę. Znamy warunki panujące na niej i doskonale potrafimy dobrać to co interesuje nasze rybki. Na koniec dodam że nie polecam stosować ani agrafki ani innych dodatków obciążających woblera, gdyż zmienia to pracę. Owszem można to zastosować jesli tylna kotwiczka za bardzo odgina nam woblerka do tyłu, wtedy uzyskujemy pewną rónowagę. Oj znów się rozpisałem. Pozdrawiam i życzę powodzenia. Glapka (2009-05-08 09:50)
u?ytkownik8996u?ytkownik8996
0
witam no i własnie cudze chwalimy swego nie znamy pamiętam jak zrobiłem pierwszego woblera na szczupaka ten wobler prześladuje mnie do dzisiaj a mojego kumpla do dzisiaj boli brzuch ze śmiechu również biegam za kleniem po rzece niestety łowię je na wobki moich kolegówz powodzeniem sam jednak klepie blaszki na szczupca i oni wtedy chwalą mnie ważne jest to aby większośc naszych złowionych ryb wracała do wody tak jak piszesz nieważne czy małe mamy się z nich cieszyc a one życ i rosnąc (2009-05-12 19:22)
zajac10zajac10
0
Naprawde świetny artykuł nie tylko dla młodych równiesz dla starszych doswiadczonych wedkarzy... dzieki za pomysł, mam równiesz kilka woblerków które sam strugalem lecz zawsze uzywalem tych kupionych, teraz wiem ze to co zrobilem sam jest czasem lepsze od tego bardzo ładnego i nowego :) Pozdrowienia dla Ciebie i wszystkich wedkarzy :D (2010-08-19 13:29)
SlyderSlyder
0
Bardzo dobry artykuł i jak kolega wcześniej wspomniał, trzeba w końcu sprawdzić te wszystkie niedoceniane wabiki. Mogą przecież też coś wydłubać. Piątal. (2010-11-14 19:38)
camelotcamelot
0
Masz moje pięć !  Masz rację . Trzeba poszukiwać . ...Gdy wchodzę do wędkarskiego sklepu i widzę setki porozwieszanych, nierzadko przepięknych i często drogich cacuszek, zaraz przypominam sobie ile tego u mnie w domu leży bezużytecznie. Często trzeba kupić kilkanaście by trafić na jedną w miarę skuteczną.Reszta to zwyczajne śmieci.  Czasem odnoszę wrażenie, że producenci tych przynęt nie mają pojęcia do czego one służą. Przeczytałem Twój artykuł z zainteresowaniem.    Pozdrawiam serdecznie ! (2011-08-24 20:55)
ryukon1975ryukon1975
0
W przeogromnej ilości przynęt w sklepie wędkarskim kryją się prawdziwe kilery.Żeby je wyłowić tak choć w części świadomie potrzebne jest doświadczenie,tak jak w łowieniu.Oczywiście tak jak w łowieniu nikt nie ma stuprocentowej skuteczności.Producenci natomiast imają się wszelkich sposobów by wcisnąć nam swój wyrób. 5 ***** (2012-02-10 10:39)
korektor98korektor98
0
Z nieba spadł mi ten artykuł! Właśnie kolekcjonuję sprzęt kleniowo-jaziowy i mam największy dylemat z wybraniem koloru przynęt i akurat przeglądając wedkuje.pl trafiłem na właśnie Twój. Na pewno ułatwi mi on wybranie wobków (jak i ich pomalowanie - sam też coś próbuję strugać ;) ). Nie mogę dać nic innego jak 5. (2012-02-18 10:38)
JOPEK1971JOPEK1971
0
Bardzo ładne maluszki,ale klenie z moich rewirów wolą zdecydowanie większe przynęty.Co łowisko,to inne przynęty.Kolor też nie nie odgrywa jakieś roli,ważne jest odpowiednie zademonstrowanie przynęty tam gdzie są te ryby.Daje 5. (2012-06-02 15:21)
maverick314maverick314
0
Bardzo fajny artykuł piąteczka. Pozdrawiam (2012-09-20 23:05)
Lin1992Lin1992
0
O kolego za wpis 5* a i powiem Ci że jeszcze dwie rzeczy. 1 - to wykonujesz bardzo piękne woblery sam bym na nie chętnie wzioł :p 2 - to jesteś prawdziwym wędkarzem który nie tylko sam łowi ale też podpowiada innym.Chodzi mi o to jak ładnie opisałeś i pokazaleś swoje wobki.Większość wędkarzy skrycie chowa swoje killerowe przynęty tylko po co? Co im to daje? Przecież wszystkich ryb i tak nie wylapią ani oni ani inni wędkarze więc po co tyle zachodu??? :) (2012-09-24 21:24)

skomentuj ten artykuł