Pierwsze kroki - łowienie rzecznych sandaczy.

/ 28 komentarzy / 13 zdjęć


Witam Szanowne grono koleżanek i kolegów na wstępie dodam że do napisania poniższego tekstu skłoniło mnie dużo pytań ze strony młodszych lub mniej doświadczonych kolegów w sprawie łowienia sandaczy i chciałbym zaznaczyć że będą to tylko moje przemyślenia i spostrzeżenia które utrwaliły mi się przebywając przez wiele lat nad wodą polując na „wodnego księcia” tak wielu moich znajomych nazywa właśnie sandacza…:) 

Nie uważam się za żadnego ”fachowca” w łowieniu tej ryby cały czas się uczę i próbuję ułożyć tą układankę w jedną całość…tak aby można zacząć sukcesywne łowienie rybek o „mętnym spojrzeniu”…Jest pewnie dużo bardziej doświadczonych kolegów wędkarzy o de mnie i chętnie również posłucham cennych porad…Nie wiem czemu ale czuję że w wielu wędkarzach sandacz wzbudza negatywne emocje…przyczyna może leży w tym że niewielu z nich łowi go systematycznie i skutecznie…przez co pozostaje tylko w sferze marzeń…w tej relacji ponudzę i opiszę jak zaczynałem swoją przygodę…z tą rybką…polując na nią w rzece…

Moja przygoda z sandaczami zaczęła się w połowie lat 70-siątych mój tata zabierał mnie nad wodę jak byłem małym smykiem i łowił sandacze z gruntu a przynętą były uklejki które ja łowiłem na bacika a działo się to wszystko na rzece Odrze i Regalicy…czyli Odrze Wschodniej wtedy właśnie zaczęło już we mnie coś kiełkować a co to napiszę w dalszej części…:)…

…Połowa lat 80-siatych to okres gdzie byłem kilkunastoletnim chłopakiem muszę się przyznać że czasami zdarzyło się opuszczać lekcję…tzw. wagary i chyc potajemnie nad rzekę Odrę…takie miałem już wtedy parcie na wędkarstwo oczywiście nie namawiam młodych adeptów aby brali ze mnie przykład…:) nie musiałem mieć wędki w ręku a wystarczyło mi że napatrzyłem się jak starsi wędkarze wędkują i poobserwowałem w tym czasie okoliczną przyrodę… był to ten okres gdzie wędkarze łowili te piękne ryby o „mętnym spojrzeniu” przeważnie z gruntu na fileciki tak jak mój tato…mało kto wtedy próbował łowić je na spinning aczkolwiek zdarzały się osoby które się nie poddawały i próbowały choć asortyment ich przynęt nie był bogaty…

…Sprzęt w tamtych czasach to nie to co teraz…moim pierwszym spinningiem był czeski Tokoz ze sprzęglony z nasza dumą i cudem techniki tamtych czasów mianowicie kołowrotkiem marki "Czapla" starsi wędkarze powinni pamiętać co to był za twór…+ żyłka Stilonowska 0,35 za którą stałem przed sklepem wędkarskim w długiej kolejce jak była dostawa…takie to były czasy ale mimo wszystko miło się wspomina jako przynęt używałem wówczas wahadłówek Kalewa, Gnom i Alga w rozmiarach 1 i 2 do tego obrotówki Wirek a w prezencie dostałem kiedyś zakupioną w Pewexie obrotówkę ABU Garcia nr.3 srebna paletka pomarańczowy korpus w białe kropki z fluo żarówą chwostem na kotwicy…ach jak ja łowiłem na nią szczupaki brały jak wściekłe…niestety nie miałem żadnych efektów w postaci złowionych sandaczy…

...Pod koniec lat 80-siątych w moje ręce wpadł spinning marki Germina typowy szklak jak Tokoz do tego „kręcioł” Rileh Rex made in DDR… ach co to była za precyzja w układaniu żyłki podczas spinningowania… możecie sobie wyobrazić…tzw. ptasie gniazda były na porządku dziennym..przez co zdobyłem niebywałą wprawę w ich rozplątywaniu...:) padały w tamtym okresie szczupaki,okonie,bolenie a sandacza dalej brak….pierwsze przynęty gumowe wpadły w moje ręce w roku 1987r.były nimi twistery które przywiózł kolega będąc z rodzicami w Kanadzie…długo patrzyłem na to coś miętoląc w rękach i nie za bardzo wiedziałem jak na to łowić…ale po nie długim czasie udało się złowić na nie duże ilości okoni zażerały się nimi na potęgę…może gdyby człowiek wtedy miał tą wiedzę co teraz w prowadzeniu przynęt to efekty były by zgoła odmienne…:)

... w latach 1988 – 1990 przerwa w „życiorysie” zakuto mnie w wojskowe „kamasze”…podczas całej służby byłem tylko 3x w domu strasznie ciągnęło mnie nad wodę…a że odbywałem służbę w Słupsku to w czasie przemarszu na strzelnicę zawsze kątem oka spoglądałem na meandrującą rzekę Słupię…dobre chociaż tyle…:)

…..Na dobre wszytko zaczęło się z początkiem lat 90 jak wróciłem z wojska sklepy były w końcu lepiej zaopatrzone nabyłem spinning teleskopowy na początek była to chyba Daiwa dł.2.40 i cw do 30g kołowrotek też Daiwy ale nie pociągnął za długo…chyba za dużo przebywałem w tych czasach nad wodą…taki spragniony byłem..:) pierwsze twistery jakie kupiłem osobiście też dobrze pamiętam były w kolorze żółtym firmy DAM długości 8,5cm i właśnie na nie wyszły pierwsze sandacze nie były to wymiarowe ryby ale wtedy po tych magicznych „pstrykach” objawiło się na dobre to co zaczęło we mnie kiełkować wcześniej czyli choroba co się zwie „sandaczoza”…i tak mi zostało już do dziś…już wtedy obrałem jeden gatunek rybki na którą poluję do chwili obecnej a jest nią właśnie sandacz…wszystkie inne traktuję jako przyłów…

…..W roku 1994 nabyłem za pół swojej wypłaty kijek Cormorana Power Grip i on mi pomógł w końcu w jakimś stopniu dobrać się sandaczom do skóry…mam go do dziś i „szanuję” jak brata...:) wyjazdy na rzekę Odrę w okolicach Widuchowej owocowały pięknymi zanderami łowiliśmy wtedy z łódek i pontonów uczyliśmy się łowić metodą opadu jako przynęty służyły ripery były z twardej gumy i nie pracowały tak jak dzisiejsze więc im podcinałem brzuszki aby były bardziej smuklejsze podobne do uklei plus podgrzewałem ogonki nad zapalniczką bezpośrednio nad wodą lub całe gumy zanurzałem na chwilę we wrzątku w domu przed wyprawą…aby lepiej pracowały…już wtedy kombinowaliśmy nad przynętami i techniką ich prowadzenia…po tych przeróbkach podcinania wabiki bardziej migotały na boki…

...Odra w Widuchowej w tamtych czasach miała tylko kilka klasycznych główek z warkoczami i były one zawsze oblegane…przez co my wybieraliśmy tzw. prostki gdzie rzeka płynęła sobie spokojnie i meandrowała…w tych miejscach nie była tak oblężona…gdyż proste odcinki rzeki z góry były zakładane przez wędkarzy jako mniej rybne…a to nie do końca jest prawdą czyli dobra nasza…:) podczas polowania na „mętnookie” niestety albo stety trzeba obalać stereotypy i cały czas kombinować…

…Kotwiczyliśmy zawsze na granicy końca materacu faszynowego który umacniał brzegi na głębokości gdzieś w granicach 3-4m następnie rzucaliśmy wzdłuż brzegu i faszyny podczas sprowadzania w ten sposób przynęt krótkimi lub dłuższymi hopkami z pod „hakerów” wychodziły piękne sandacze nie były to może wielkie ale takie między 50 a 60 czasami pod 70cm a to są już ładne rybki i było ich bardzo dużo przez co nałowiliśmy się ich do syta…traktowaliśmy te miejsca jako poligon doświadczalny jedni łowili na twistery inni na rippery…w różnej gamie kolorów i wielkościach jako przyłów padały też esoxy oraz okonie Odrzańskie garbusy słusznych rozmiarów…:)

…Z tamtych lat zostało mi to że do chwili obecnej łowiąc z brzegu w rzekach nie omijam szerokim łukiem tzw. prostek gdyż są to bardzo ciekawe odcinki do tego nie przełowione…i nie trzeba się sugerować tym że jest np. zbyt płytko moim zdaniem wystarczy metr wody z twardym podłożem i patykami a tam powinny kręcić się „pieski” pod warunkiem że występują w danym akwenie bo bez tego niestety ani rusz… na prostkach rzucam przynętę pod prąd i sprowadzam ją wachlarzem podbijając delikatnie z nadgarstka dużo brań następuje w momencie zawracania przynęty objawiają się one w ten sposób że jest to podczas podbicia klasyczne „pstryk” lub przyduszenie czyli sandacz zebrał położoną przynętę z dna…są też sytuacje kiedy wabik się turla a sam prąd i napór wody za mnie pracują… wtedy sandacze stojące w rynnach które utworzył na dnie prąd rzeki i kąsają pojawiający się nagle przed ich nosem posiłek…zauważyłem że w miejscach przy dużym uciągu wody sandacz pobiera przynętę bardzo zachłannie brania są mocne niektóre kopnięcia takie jak by miało kij wyrwać z ręki…ach co to za adrenalina…:) być może spowodowane jest to tym że smoki nie maja zbytnio czasu na zastanawianie się i przyglądanie naszym wabikom…

...Na każdej wodzie czy to rzeka czy jezioro lub zbiornik zaporowy…wiadomą rzeczą jest szukanie oznak drobnicy choć czasami jej nie widać i jest to dość trudne…często spaceruję sobie brzegiem rzeki lub innego zbiornika i ją obserwuję właśnie pod kątem oznak żerowania białorybu czasami lubię zaciągnąć języka i wdać się w rozmowę a pomagają mi w tym starsi wędkarze siedzący nad brzegami …krótka rozmowa i wywiad podczas którego dziadek narzeka że kiepsko biorą wyciągając co i raz np.kiełbia…właśnie w tym momencie już zapala mi się „kontrolka” gdyż sandacze bardzooooo….lubią te tłuste małe rybki…trzeba przyjechać jak dziadek się zwinie lub w innym terminie i dobrze obłowić to miejsce…żerujący sandacz w górnych partiach wody też da znać o sobie jest to charakterystyczna ucieczka drobnicy jak by to Wam określić wyskakują pojedyncze rybki…podobne do ataków okoni …na powierzchni wody nic się nie dzieje tak jak np. można zaobserwować to przy widowiskowym ataku bolenia lub szczupaka…

…Łowienie na ostrogach to tzw. klasyk czyli książkowe miejscówki zawsze zaczynam od obłowienia napływów a czemu sam nie wiem tak już mam…woda w miejscach gdzie prąd napiera na główkę potrafi wymyć potężne dziury w których kryją się rozbójnicy czekając na spływającą przekąskę…następnie przesuwam się na drugą stronę nie wchodząc na główkę obławiam jej wsteczne prądy i granice warkocza…wejście od razu na jej szczyt mogłoby spowodować ucieczkę ładnych ryb wystarczy trochę hałasu i możemy się tylko domyślać co tam mogło stać…dlatego szczyty główek i ich warkocz należy obławiać na samym końcu…średnio na obłowienie jednej główki poświęcam 1 godz. z +…nie ma co się przejmować że nie ma brań czasami są sytuacje kiedy komplet mam w godzinę plus kilka brań a z kolei czasami te magiczne „pstryk” następuje w 100 rzucie lub nie odnotujemy wcale przez tydzień lub dłużej będąc codziennie nad wodą…ale jest to warte oczekiwania bo jak już uświadczycie ten „prad” na kiju uwierzcie mi że na długo zostanie Wam w pamięci…:) pewnie co niektórzy koledzy zgodzą się ze mną i potwierdzą że sandacz jest rybą która uczy wędkarza cierpliwości i pokory…jest także do końca nieprzewidywalną rybą przez co tak lubię na nią polować …

..Nie napisałem nic o przynętach jakich używam bo to jest bardzo dłuuugi temat tak po skrócie a jestem „silikonowcem” czyli przede wszystkim przynęty gumowe w tym roku prym wśród gum wiedzie „Ohio” w rozmiarze 4’ oraz „Diamond Shad” Relaxa w tym samym rozmiarze…w kolorach wściekłych czyli fluo…w ubiegłych sezonach „Fatty” „Lunatic” „Reno Killer” „Phantom” Dragona…w rozmiarach 3’5 i 4’…a główki jakich używam to Big Game Mustada o gramaturze od 12g do 25g dodam...że przestawiam się powoli na koguty i być może zostanę tzw. "koguciarzem" dzięki Irkowi właśnie uwierzyłem w skuteczność tej przynęty i to jest prawda w tym sezonie 70% jeziorowych sandaczy padło właśnie na „kurczaki”...dzięks Irek @Iras1975!…jeszcze muszę się przekonać do woblerów bo jak na razie jest mi obca ta przynęta…:)

Co do sprzętu jaki obecnie używam jest to kijek ze stajni Batsona HS1021F cw. 5-21g o długości 2.60m i mocy linki 6-15lb jest to idealna szpada sandaczowa pod gumy z delikatną szczytówką pokazującą doskonale opad\pracę przynęty z mocnym mięsistym Dolnikiem aby po „pstryku” porządnie przyłożyć smokowi w nochala… łowiłem na wklejanki ale przestałym być zwolennikiem tzw.”protez” wolę pełne kijki bez wklejanych szczytówek…wiadomo ile ludzi tyle opinii.Kołowrotki to Peen Beatle 3000 i Dragon Fishmaker II 1135i mam na nich nawinięte linki używam dlatego tylko plecionek gdyż próbowałem kiedyś łowić żyłkami ale wiele delikatnych brań sandaczowych po prostu nie zauważałem…ale żeby pisać o sandaczowym sprzęcie to już jest temat na inny długi wpis…

Przed 10 laty osiadłem w Wlkp. poznałem wspaniałych kolegów dzięki właśnie Naszemu Portalowi którzy otworzyli mi oczy na temat Warciańskich „ pstrykaczy” bo wcześniej niestety sandacz z rzeki Warty pozostawał w sferze moich marzeń a obecnie występuje w realu… zgadzasz się pewnie Tomku @Toemoo…tak to dzięki Tobie pozdro!...Nie osiadłem na laurach cały czas staram się zrozumieć tą rzekę i zgłębić jej tajemnice uczę się również ją czytać bo co roku jest inaczej nie na darmo się mawia że rzeka zmienną jest jak kobieta…albo nawet bardziej…:) mam nadzieję że chociaż w minimalnym stopniu nakreśliłem właściwy kierunek…najważniejsze nie poddawać się i nie załamywać marnymi wynikam tylko spędzać możliwie dużo czasu nad wodą…a w końcu nadejdzie ten dzień i zawita na wędce „księsiunio” a człek przepadnie bezpowrotnie… W wolnej chwili skrobnę coś o łowieniu jeziorowych sandaczy które są moim zdaniem łatwiejsze do upolowania…:) przed nami jeszcze 2 tygodnie łowienia także "szpady" w dłoń i nad wodę...

Ps.Dobra wiadomość mój tata nie poddał się i łowi skutecznie sandacze mimo swoich skończonych 80 lat! sobie i Wam życzę aby w takim wieku mieć taką kondycję do tego być prawie codziennie nad wodą...:)

W związku ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia chciałbym Wam przede wszystkim życzyć zdrowia dla Was i Waszych rodzin oraz więcej wolnego czasu do spędzania go nad wodą.

Pozdrawiam serdecznie do zobaczyska gdzieś nad wodą

sandacze na spining

 


5
Oceń
(56 głosów)

 

Pierwsze kroki - łowienie rzecznych sandaczy. - opinie i komentarze

ryukon1975ryukon1975
0
Jeśli chodzi o sandacze to się cofam w rozwoju. :) Pomimo że kiedyś u mnie były już dość długo nie miałem z żadnym kontaktu. Trzeba jednak czytać i trzymać rękę na pulsie bo nie zna się dnia ani godziny ... :) (2013-12-14 18:39)
niutek40niutek40
0
Andrzeju nawet nie masz pojęcia, jak ja Wam zazdroszczę tych sandaczy.To musi być prawdziwa frajda, a do tego łowiąc z takimi chłopakami jakimi są Tomek lub Irek, to dopiero super sprawa. Niestety u mnie ta piękna i wymagająca rybka nie występuje, ale mam nadzieję, że jeszcze dane mi będzie się kiedyś z nią zmierzyć. Bardzo dobry i obszerny wpis, oczywiście piąteczka leci, bo tylko tyle mogę.... Pozdrowionka (2013-12-14 20:22)
atija89atija89
0
Super wpis, zawsze sprawdzając portal czekam na takie kąski. Z wielką przyjemnością czyta się takie historie i trafne uwagi oczywiście z wielkim doświadczenia,Wielki Szacun. To co w nim zawarłeś pozwala mi jeszcze bardziej zgłębić wiedzę na temat pięknych Sandaczy ! Bajka ! Pozdrawiam 5* (2013-12-15 12:00)
barrakuda81barrakuda81
0
Świetny wpis-bardzo osbisty.U mnie Wisła ostatnio zasypana strasznie wiec i sandacza mi trudno namierzyć ale może przyszły sezon przyniesie zmiany na lepsze.Nie mam wielkiego doswiadczenia w łowieniu sandaczy wciąz się uczę ale jako uparty osioł wierze że w końcu pobije wasny rekord 78 cm:-)*****Pozdrawiam. (2013-12-15 12:17)
marciin 2424marciin 2424
0
Wielki szacun Andrzeju i dzięki za ten wpis i oczywiście wcześniejsze wskazówki,dzięki którym miałem wczoraj mój pierwszy kontakt z "księciem" naszych wód. Niestety na razie tylko wzrokowy,ale i tak ręce i nogi zadrżały. Jedno jest pewne Andrzeju one tam są teraz tylko pozostaje dobrze odczytać twoje jakże jasne wskazówki i dobiorę im się do skóry. Wielkie DZIĘKI daję oczywiście *****(: Zdrowych Wesołych oraz Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia życzę tobie Andrzeju oraz wszystkim na Wędkuję.pl.                                                                            P.S.  Połamania kija.
(2013-12-15 12:34)
rysiek38rysiek38
0
He he ,nasze początki i doświadczenia sprzętowe były podobne jak i "przerwa w życiorysie" Dzięki za b.ciekawy artykuł i rady. No i przede wszystkim Tobie,Rodzinie i ogólnie wszystkim wszystkiego NAJ na Święta !!! (2013-12-15 12:41)
LuceKKLuceKK
0
:) Bardzo ciekawy artykuł (2013-12-15 12:56)
Zibi60Zibi60
0
Przeczytałem z wielkim zaciekawieniem. Dalszego, owocnego obalania stereotypów i Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku. 5* (2013-12-15 13:12)
ZanderHunterZanderHunter
0
Pozwolę sobie zacytować kolegę Marcina..."miałem wczoraj mój pierwszy kontakt z "księciem" naszych wód. Niestety na razie tylko wzrokowy,ale i tak ręce i nogi zadrżały" ...także Marcinie zmierzasz w dobrym kierunku po braniu sandaczowym wyczuwalne drżenie rąk i nóg to pierwsze objawy "sandaczozy"...:) terapeuta nam jednak nie potrzebny jako lekarstwo potraktujmy magiczne "pstryki" bez umiaru...:) Po za tym na pewno koledzy coś przeoczyłem i nie napisałem naprawię to w następnym wpisie który powinien się pojawić niedługo...dzięki za życzenia do zobaczyska gdzieś nad wodą... Pozdro! (2013-12-15 13:21)
ProfesorProfesor
0
Super historyjka na 5. Po przeczytaniu pojawił się na mojej twarzy uśmieszek :)) Myślę że pod tą historią podpisałoby się wielu z nas WIELU Z NAS TAK ZACZYNAŁO SWOJĄ PRZYGODĘ Z WĘDKĄ?! (2013-12-15 13:34)
grzegorz notgrzegorz not
0
Świetny artykuł Andrzeju. Tobie rownież Wszystkiego Najlepszego z okazji Świąt i w Nowym Roku! I oczywiście być może do zobaczyska gdzieś nad wodą 😊 (2013-12-15 14:19)
camelotcamelot
0
Bardzo dobry i wyważony tekst ! ***** Dobrze zrobiłeś Andrzeju, zaznaczając na wstępie, że jest to opis własnych ,indywidualnych doświadczeń ! Życzyłbym też innym kolegom aby o tym pamiętali wstawiając na blog swoje wynurzenia. Ktoś tu w komentarzach wspomniał o obalaniu mitów. - Stereotypy mają to do siebie, iż najchętniej dają się nimi zwieść początkujący, bez własnego doświadczenia. I tak naprawdę o sukcesach powtarzalnych decyduje właśnie doświadczenie i ogromna ilość godzin spędzonych nad wodą z wędką w ręce. Z biegiem czasu, każdy wypracowuje sobie własne indywidualne techniki, sposoby oraz rodzaje przynęt, które najlepiej mu pasują. Trzeba jednak ciągle pamiętać, że rodzaj przynęty na daną rybę jest ważny, ale nie najważniejszy. Jest to bardzo typowa pułapka, na którą łapią się rozpoczynający swą wędkarską przygodę. Dla przykładu powiem, że sandacze równie z dużym powodzeniem można łowić przy pomocy wahadeł i obrotówek, jak i na gumy ! A w niektórych przypadkach żelastwo nawet przewyższa skutecznością silikony. Obalanie mitów ? Nie ! Chcę tylko zaznaczyć, że sukcesy są wynikiem umiejętności i doświadczenia, bez względu na popularność dostępnych w handlu przynęt. Dziękuję za przyjemną lekturę . Pozdrawiam serdecznie ! (2013-12-15 15:59)
u?ytkownik58874u?ytkownik58874
0
Super !!! ***** Czekam na więcej :D (2013-12-15 16:39)
pawel75pawel75
0
Świetny wpis ! Z dużą przyjemnością się czytało. Cenne uwagi i wskazówki. Pozdrawiam i oczywiście ***** zostawiam ! (2013-12-15 17:13)
u?ytkownik128179u?ytkownik128179
0
Andrzeju wpis na najwyższym pozimie!!każdy kto poczuł choć raz magiczny pstryk mętnego,wróci nad wodę po więcej emocji! Pozdrawiam i zostawiam 5 (2013-12-15 17:56)
u?ytkownik66015u?ytkownik66015
0
Treściwie i klarownie. Grubych sandaczy dla Ciebie i Taty w 2014. ***** (2013-12-15 19:31)
owczarkiowczarki
0
pytanie dotyczące warty to jak je łapać z rzeki w sezeonie jesiennym (2013-12-15 19:47)
ZanderHunterZanderHunter
0
pytanie dotyczące warty to jak je łapać z rzeki w sezonie jesiennym [2013-12-15 19:47] Wszystko tak samo kolego jak wyżej...tylko że w zwolnionym tempie...:) Pozdrawiam (2013-12-15 20:24)
darek972darek972
0
Pełen dobrych rzeczy wpis Andrzeju. (2013-12-15 21:06)
zarembzaremb
0
Świetny artykuł! Kawał dobrego tekstu, bardzo pouczające. Po przeczytaniu nie mam już wątpliwości, że dużo jeszcze nauki i kilometrów nad wodą przede mną. (2013-12-16 08:28)
danielkasdanielkas
0
Dobry artykuł! Tylko jedna uwaga - nie ma shadów Diamodnów w rozmiarze 4 cale (a szkoda), są 3 i 5 calowe. (2013-12-16 13:17)
JOPEK1971JOPEK1971
0
Wszystkiego Dobrego . (2013-12-16 14:22)
stanmarstanmar
0
Podzielam w/w komentarze. Też na 5*. Brakuje mi b.szczegółowych wskazówek JAK objawia się ów magiczny pstryk, jak? W opadzie, na zamkniętym kabłąku zapewne będzie to zauważalne to skoku/ruchu linki, ale przy dżigowaniu nad dnem i to na 8 - 10 metrach gł.... Jestem dopiero co po zaliczeniu sandałka 60 cm na Odrze Zach.k.Siadła...Siemanko!! (2013-12-16 18:03)
esox61esox61
0
Ja jeziorowe męczę ale spróbuję się w przyszłym sezonie wybrać i na Warciańskie sandały. A dziś już prawie byłem w siódmym niebie. Podbicie predatora na wobble jigu i już tuż nad dnem jak coś nie strzeli. Myślę sobie taki kop to ani chybi sandał z kilka kilo. A tu na powierzchni ukazała się ponad 70cm "kaczucha". Trudno się mówi. Uwolniłem ją i dalej młócić wodę. Jednak tylko kilka puknięć nie do zacięcia było. (2013-12-16 23:23)
u?ytkownik167673u?ytkownik167673
0
Dobre to było!!!***** (2013-12-17 22:23)
jac2109jac2109
0
fajna historia i dzięki za kilka dobrych,pouczających wskazówek. (2013-12-19 18:38)
marecki27-1979marecki27-1979
0
Dzięki za genialny wpis,powrót do przeszłości wspaniały. Masz 5***** oczywiście. Sam latam po Szczecinie za sandaczem,do zobaczenia nad wodą,coś jest na rzeczy z braniami tak od srody,brań mniej i delikatne są. (2013-12-20 19:20)
TomekooTomekoo
0
Dzięki za miłe słowo kolego , bez wątpienia pasja jest po Twojej stronie i ja miałem blauki nad wartą wcale nie łowiąc...a nie raz czytając książki i gazety próbując zrozumieć co piszą w nich autorzy artykułów i co chcą mi przekazać ;-) Pozdro Amigo i wszystkiego dobrego bo święta za pasem ;-) (2013-12-20 23:03)

skomentuj ten artykuł