Nieplanowany wyjazd

/ 3 komentarzy / 8 zdjęć


Malowałem pokój w domu u rodziców, wyglądając za okno byłem zły na siebie że nie sprawdziłem prognozy pogody i nie przełożyłem malowania na inny dzień. Słońce świeciło pięknie a temperatura była ponad 20 stopni. Co prawda wiatr wiał dość mocny ale nie przeszkadzał by mi on w niczym. I tak powoli wymyśliłem że uwinę się z tym malowaniem jak najszybciej i pojadę jeszcze gdzieś nad wodę choćby na 2 godzinki. Skończyć się udało o 15 , wyrwałem z domu od rodziców jak szalony. Pojechałem do siebie, załadowałem sprzęt i w drogę.

O 16 byłem nad wodą. Poszedłem około kilometra od parkingu na drugi koniec stawu. Nie wędkowałem tam jeszcze nigdy. Okazało się że na jednym stanowisku ktoś łowi, spytałem co słychać. Poza płotkami nic- usłyszałem.

Ok, pomyślałem, niech będą płotki , przynajmniej będzie zabawa. Poszedłem kawałek dalej, znalazłem miejsce pomiędzy dwoma brzozami, uznałem że tu będzie dobrze.

Swoim zwyczajem rozłożyłem spławikówkę , wygruntowałem łowisko i zarzuciłem. Stwierdziłem że spróbuję trochę nad gruntem , tak by spławik powoli płynął z prądem. . Zabrałem się za rozrabianie zanęty, ze sobą miałem akurat czarną płoć. W trakcie nawilżania, poślizgnąłem się i masz babo placek!! Wlałem za dużo wody!! Zły sam na siebie że nie zabrałem ze sobą nic więcej dosypałem odrobinkę ziemi z kretowiska, ale tak dosłownie garść. Nadal była przemoczona ale trudno. Poddałem się, uformowałem kule i wrzuciłem je do wody.

Pogoda wspaniała!! Słońce grzało mnie mocno w plecy, wiatr ruszał trzcinami, w powietrzu czuć odradzającą się przyrodę. Obserwowałem otoczenie , oganiałem się od komarów i czekałem niecierpliwie na jakieś branie. 

Zestaw jakim łowiłem składał się ze spławika 2 gramowego, żyłka główna 024, przypon długości 50 cm, grubość 014 i hak 16. Na hak nabijałem 3 pinki.

Pierwsze branie po 30 minutach. Lekki odjazd spławika, zacinam i pierwsza płoć w siatce. Kolejne brania następują praktycznie jedno po drugim. Raz płoć raz wzdręga, zabawa przednia.
Po 10 skutecznych zacięciach mam kolejne branie ale inne, spławik wyjeżdża do góry. Zacinka i pudło. Ponownie zarzucam w to samo miejsce i po chwili jest to samo. Zacinam jest!! I już wiem że to nie płotka...
Zaczynam holować, co chwila odjazd na kilka metrów, holuję powoli i nerwowo rozglądam się dookoła bo nie wyciągnąłem z pokrowca podbieraka!!
W końcu decyduję się zawołać pomoc. Kolega wędkarz po chwili jest przy mnie z podbierakiem. Jeszcze krótka chwila i mam!! Karp! 50 cm.
Jestem niesamowicie zaskoczony, zadowolony i podekscytowany. Na taki delikatny sprzęt!
Karp do siatki, poczeka na sesję zdjęciową , a ja zarzucam znów.

Przez jakieś 30 minut cisza, karp skutecznie przepłoszył ryby w trakcie gdy go holowałem. Potem jednak powoli znów płotki zaczęły pukać w przynętę.
Po którymś z kolei zacięciu znów czuję że to nie płotka. Chwila emocji i mam w ręce wzdręgę, 25 cm, piękna i jak walczyła...
Siedzę jeszcze około godziny. Potem pakuję sprzęt i pora na przegląd zdobyczy.
Płotek w różnym rozmiarze sztuk 30, wzdręg 8 sztuk i Pan Karp.... po sesji zdjęciowej rybki wędrują do wody.Piękny nieplanowany wypad, piękny efekt i masa pozytywnych emocji.

 


4.7
Oceń
(21 głosów)

 

Nieplanowany wyjazd - opinie i komentarze

Pawelski13Pawelski13
0
Gratki ładnego "kapiszona" :) (2015-04-16 15:39)
kamil11269kamil11269
0
I bardzo dobrze zrobiłeś! Nawet chwila spędzona nad wodą jest jak cały dzień ;) U mnie jeszcze nie ma komarów... współczuję Ci :) Nie lubię (i to bardzo) siedzieć i cały czas się odganiać. Czasami nawet środki odstraszające nie działają :( Gratuluję niespodzianki w postaci karpia oraz postępowania godnego naśladowania (mam na myśli głównie wypuszczenie ryb). (2015-04-17 18:32)
LeoAmatorLeoAmator
0
Decyzja o wyjeździe trafna,czas spędzony pożytecznie i skutecznie,a i rybki wróciły z powrotem do wody.Gratuluję. (2015-04-17 23:34)

skomentuj ten artykuł