XIII Maraton Wędkarski o Puchar Koła PZW Roztocze

/ 4 komentarzy / 7 zdjęć


Miło mi donieść, że rozegrany 9 i 10 czerwca XIII Maraton Wędkarski o Puchar Koła PZW Roztocze i Redakcji Wiadomości Wędkarskich zakończył się zwycięstwem naszej drużyny. Alburnus Team Kielce triumfował w silnej stawce 62 zespołów, które przystąpiły do rywalizacji na zalewie w Nieliszu. Wystartowaliśmy na tej imprezie po raz szósty i nareszcie prawie wszystko „zagrało” tak jak powinno. Ale po kolei…
Z Kielc wyjechaliśmy o godzinie 2,30 w sobotę w dwóch składach. Najbardziej zadowolony był chyba Robert, który miał duże trudności ze skompletowaniem drużyny, ale w końcu się udało. Na miejscu zameldowaliśmy się kilka minut po szóstej. Po zgłoszeniu drużyn w biurze zawodów posililiśmy się wyśmienitą grochówką (trzeba by się zastanowić, czy nie ufundować pucharu dla pana kucharza) W miarę zbliżania się momentu losowania stanowisk napięcie rosło – Janusz oddelegowany do tej czynności stwierdził z rozbrajającą szczerością że ma tremę co wywołało salwę śmiechu. W końcu losowanie – Janusz wyciąga numerek 24, chwilę później Michał Wypych z naszej drugiej drużyny losuje 25! A więc łowimy obok siebie. Zaczynam się obawiać że w takim przypadku wariant towarzyski może wziąć górę nad sportowym, ale jak się później okazało – niepotrzebnie. Szybko wsiadamy do samochodów i udajemy się na stanowiska gdzie następuje konsternacja. Nasza 24 okazuje się być 20 metrowym kawałkiem brzegu porośniętym trzcinami – dwa metry wgłąb zalewu trzciny, dalej do 15 metra wywłócznik, a wszystko uwieńczone zwartym szpalerem wierzb wystającym z wody na dwudziestym metrze… Reakcja może być tylko jedna – reklamujemy stanowisko u organizatorów i w oczekiwaniu na przyjazd sędziów mających zweryfikować nasze zgłoszenie oglądamy miejscówkę teamu Roberta – u nich sytuacja jest o tyle lepsza, że mają kawałek brzegu bez trzcin w wodzie i około 15 metrową przerwę w wierzbach. Sędziowie docierają do nas w kilka minut i kręcąc z niedowierzaniem głowami potwierdzają - tu w żaden sposób nie da się łowić. Razem z przedstawicielem organizatora jedziemy na rezerwowe stanowisko na drugim brzegu – to wygląda dość obiecująco, choć kończący wędkowanie miejscowy mówi nam że tu na pewno leszczy nie połowimy. Ano zobaczymy. Szybko rozkładamy sprzęt, przygotowujemy stanowisko i zanęty. Pierwszy raz na Nieliszu nie musze się przymusowo kąpać – przy brzegu nie widać roślinności, która mogłaby przeszkadzać w lądowaniu ryb.
O godzinie 10 rozpoczęcie wędkowania. Michał już w pierwszym rzucie łowi leszcza, który wziął natychmiast po zarzuceniu, pewnie jeszcze z opadu. Dobra nasza – ryba w łowisku jest. Za chwilę ja doławiam dwa leszcze, Janusz cztery. Humory są doskonałe – śmiejemy się, że Janusz polosował tak źle, że nie mógł lepiej. Ale.. wraz z upływem czasu uśmiechy na naszych twarzach są coraz słabsze, aż w końcu znikają. Po piorunującym starcie i dwudziestu minutach brań wszystko ucichło. Prawie do 15 siedzimy markotnie wpatrzeni w nieruchome szczytówki i sygnalizatory. Przed wieczorem ryba zaczyna znowu żerować, ale tylko przy pasie trzcin kończących z prawej strony nasze stanowisko. Janusz łowi leszcza za leszczem, ja czasami i tylko na wędkę zarzuconą w prawo, u Michała cisza. Podejmujemy jak się później okazało jedynie słuszną decyzję – siadamy w trzech na kilku metrach brzegu obok Janusza i próbujemy dobrać się do leszczy, które za żadne skarby nie chciały wyjść w lewo. Do wieczora łowimy kilkanaście sztuk. Przed zmrokiem donęcamy jeszcze z proc grubą zanętą i szykujemy się na nocną zasiadkę, ale brania słabną – teraz podchodzą tylko „żyletki” wielkości dłoni. Przed jedenastą Janusz, który oprócz zadań czysto wędkarskich ma jeszcze jeden istotny obowiązek – odwieźć nas w jednym kawałku do domów idzie do samochodu na drzemkę. My z Michałem łowimy kilka ryb, ale po północy zmęczenie daje znać o sobie również u Michała, który na domiar złego po południu skręcił nogę w kolanie schodząc ze skarpy. Zostaję na posterunku sam – włączam elektroniczne sygnalizatory i układam się pod parasolem. Leszcze jednak nie pozwalają mi pospać – sygnalizator dźwięczy co kilka minut i do godziny 3,00, kiedy postanawiam budzić chłopaków łowię kilkanaście ładnych ryb. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy nocy do zrobienia dobrego wyniku łowiąc w pełnym składzie, ale rozumiem, że Janusza czeka jeszcze powrotna droga za kółkiem, a Michałowi dokucza opuchnięte kolano. Przed świtem deszcz przestaje padać na dobre – łowimy w trójkę ryby, które współpracują całkiem przyzwoicie. Wśród leszczy trafia mi się też prawie kilogramowy jaź (którego zresztą zapominam zgłosić jako największego drapieżnika). Organizatorzy około ósmej dostarczają na stanowisko żurek i wtedy dowiadujemy się, że ryba bierze bardzo słabo a wyniki znacznie odbiegają od tych z poprzednich maratonów. Nasz połów w tym świetle wygląda obiecująco. Równo 24 godziny od rozpoczęcia zawodów kończymy wędkowanie i zaczyna się gehenna składania sprzętu i noszenia go do samochodu. Tym razem mieliśmy jeszcze do pokonania bonus w postaci stromej 40 metrowej górki, pod która trzeba było wtaszczyć cały majdan. Zjedzone żurki spaliliśmy w kilka minut. Ale wcześniej – waga. Komisja wagowa pojawiła się u nas zaraz po dziesiątej, jako że byliśmy na przedostatnim stanowisku. Okazało się, że w sumie wyłowiliśmy ponad 50 kilogramów ryb – obok leszczy znalazł się tym gronie tylko jeden jaź i jedna płoć powyżej 25 cm. (minimalny wymiar ryby do wagi na maratonie w Nieliszu). Przy składaniu sprzętu odwiedza nas wędkarz, który wieszczył przed zawodami że „tu nie połowimy” i po zapoznaniu się z wynikami jest zmuszony zmienić zdanie 
Po dojechaniu na stanicę wędkarską delektowaliśmy się zimnym piwkiem i prosiakiem z rożna wymieniając uwagi z kolegami z innych drużyn. Chłopaki z Alburnus Team II nie połowili tak dobrze, ale i tak byli w doskonałych nastrojach. Michał Wypych dla którego był to pierwszy maraton zdecydowanie złapał bakcyla i już szykuje się do następnych startów. Nieoficjalne wyniki – indywidualnie jestem czwarty – do podium było naprawdę blisko, ale i tak się cieszę – dotychczas moje najwyższe miejsce to 11 w 2007 roku. Bomba wybucha przy ogłoszeniu wyników drużynowych – 35 punktów i zdecydowanie I miejsce dla Alburnus Team Kielce I. Jesteśmy szczęśliwi – nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Wygrać Nielisz to było dla nas COŚ! Zaraz w ruch idą telefony do żon – naszych najwierniejszych kibiców. 13 maraton okazał się być szczęśliwy – jako jedyni przekroczyliśmy wagę 50 kg.
Cieszymy się jak dzieci. Podczas odbierania nagród z rąk prezesa okręgu PZW Zamość - Jurka Wiatera podium jakimś cudem wytrzymało wagę moją i Michała. Po zakończeniu zawodów jeszcze toast szklaneczką zacnego ziołowego trunku roboty małżonki Janusza (dziękujemy pani Basiu) i ruszamy w powrotną drogę do Kielc. Nareszcie z tarczą. Druga drużyna zajęła ostatecznie 36 miejsce w 62 zespołowej stawce, ale trzeba przyznać, że warunki na stanowisku mieli mało ciekawe. Kolejny raz okazało się jak ważne jest wylosowanie dobrego miejsca. Do nas tym razem szczęście się uśmiechnęło – na przyzwoitym stanowisku zrobiliśmy prawie wszystko co mogliśmy zrobić i zrobiliśmy to dobrze, co zaowocowało największym sukcesem w historii teamu. Mamy świadomość, że powtórzenie tego sukcesu jest mało prawdopodobne, ale dopóki sił wystarczy będziemy się meldować na każdym następnym maratonie w Nieliszu, czekając na kolejną szansę.

Wyniki XIII Maratonu Wędkarskiego o Puchar Koła PZW Roztocze i Wiadomości Wędkarskich – NIELISZ 2012

Drużynowo:

1. Alburnus Team Kielce I - 35 pkt. - 50,575 kg.
2. WKS San Przemyśl - 58 pkt. - 37,735 kg.
3. Energetyk 13 Stalowa Wola IV - 65 pkt. - 47,915 kg.
4. Spinning Lublin - 69 pkt. – 36,225 kg.
5. Kolegów Trzech Milejów - 69pkt. – 33,340 kg.
6. Aqua East Chełm - 76 pkt. - 47,440 kg.

36. Alburnus Team Kielce II - 316 pkt. – 9,035 kg.

sklasyfikowano 62 drużyny

Indywidualnie:

1. Hubert Kuranc - Aqua East Chełm – 30500
2. Andrzej Mazur – Energetyk 13 Stalowa Wola I - 26480
3. Mariusz Cygan – Energetyk 13 Stalowa Wola IV - 25475
4. Artur Mikołajczyk – Alburnus Tam Kielce I - 21925
5. Tomasz Błaziak – Kolejarz II Zamość - 21620
6. Tomasz Pałka – PSI Sprężyny Siedlce - 18640

11. Janusz Świat – Alburnus Team Kielce I - 17120
20. Michał Sońta – Alburnus Team Kielce I - 11530
76. Robert Pokrzepa – Alburnus Team Kielce II - 4310
114. Wiktor Kwieczko – Alburnus Team Kielce II - 2530
126. Michał Wypych – Alburnus Team Kielce II - 2195

sklasyfikowano 186 zawodników

Ponadto jak co roku organizatorzy przygotowali nagrody za największą rybę i nagrody niespodzianki:
Za największą płoć – Sylwester Bijas (Roztocze I Zamość) – płoć 31 cm.
Za największą rybę – Stanisław Turański (PZW Rozwadów I) – leszcz 2100 g.
Za największego drapieżnika – Marek Czuba (Biały Kiełb Krasnystaw) – węgorz 410 g.

Pontony wylosowali Wojciech Kozyrys i Bogusław Pułaski

Pełne wyniki i galeria zdjęć są dostępne na stronie organizatora imprezy : http://www.pzw.org.pl/roztocze/wiadomosci/63415/66/xiii_maraton_wedkarski_o_puchar_kola_pzw_roztocze_i_redakcji_wia

 


5
Oceń
(9 głosów)

 

XIII Maraton Wędkarski o Puchar Koła PZW Roztocze - opinie i komentarze

moczykij1moczykij1
0
Brawo,gratuluję. (2012-06-15 11:28)
ATeamATeam
0
Dzięki w imieniu całej drużyny. Pozdrawiam. (2012-06-15 21:30)
jerzy40jerzy40
0
Pozdrowienia i gratulacje.... dzięki za próbę wypchania samochodu...TAAAkiej Ryby (2012-06-26 22:33)
chudy18chudy18
0
Za rok bronicie tytuły, a my oczywiście zajmujemy pozycję tuz za wami :) a jak czas pozwoli to zaliczę z wami więcej takich imprez za rok :) (2012-08-08 00:41)

skomentuj ten artykuł