Moja druga wyprawa na troć

/ 10 komentarzy / 3 zdjęć


Wielki Czwartek przed świętami 2012 roku zaczął się słonecznie i spokojnie bez wiatru. Jako gospodyni roboty w domu nie brakowało, święta za pasem. Mój przyjaciel rzucił hasło, aby dojechać do jego kuzyna nad Zatokę Pucką. Jest równo jak na stole, tak mówił. A jego mała łódka nadawała się raczej na jeziora. Ale już nieraz byliśmy na tej łódce na zatoce i jakoś pływaliśmy i jak widać wracaliśmy cali z wypraw. Szybko spakowaliśmy się do tego kanapki, termos i jazda w samo południe z Żuław przez zatłoczony Gdańsk i szalone korki na obwodnicy Trójmiasta. Do Osłonina dojechaliśmy przed 14ta. Szybkie spakowanie sprzętu i na łódź. Telefon przyjaciela Waldemara do jego kuzyna i złe informacje. Ani brania od rana. Zielsko się czepiające kotwicy wręcz uniemożliwia trolowanie. Zmieniamy wahadłówki i nic. Podpływa do nas kuzyn Waldka. Waldi pokazuje im nowy nabytek, jakąś nową blaszkę. Jeden z nich żartuje sobie z tego. No cóż. Odpływamy każdy w swoją stronę. Waldi mówi, że przydałoby się im przytrzeć nosa za te nabijanie. Przytakuje jemu. Ale wg wszystkich wydaje się dzisiaj, że ryb nie połowimy. Trawa morska czy coś podobnego do niej wciąż się wiesza na przynętach mnie i mojemu przyjacielowi. Popłynęliśmy bardziej na północ od Rzucewa i tam w końcu zawracamy naszą maleńką łajbą z zamiarem popłynięcia w stronę Osłonina. Waldi ma rybę i jak to on rzuca szybkie komendy abym zwinęła wędkę aby uniknąć splątania. Zanurzam podbierak i czekam cierpliwie na rybę. I jest! Sreberko które sama podebrałam. Trociunia ma 64 cm i 2.51 kg. W tej sytuacji wracamy na te łowisko i kręcimy się przez godzinę bez brań. I znowu decyzja że opuszczamy to miejsce i Waldi ma kolejną rybę. Holuje a ja wyciągam moją wędkę i tylko wyciąganie i podbieranie mi pozostało na tej wyprawie. Ta ryba jest mniejsza taka jaką sama złowiłam tydzień temu. Czyli 52 cm i 1.2 kg. Słońce też już zaczyna się pochylać w stronę zachodu i powoli wracamy a mamy kawał drogi do parkingu. I w okolicach Rzucewa znów sporo tej trawy. Mnie się odechciewa trochę łowienia i palę papierosa myśląc o domowych porządkach przed świętami. O rodzinie i tak w ogóle. Woda to wspaniałe miejsce na takie przemyślenia i refleksie o życiu. Łapię się na tym, że ja powinnam przy okazji wędkować czyli trollingować a nie tak siedzieć i tylko myśleć. Zakładam sprawdzoną blaszkę jaxona taką ciężką. Zarzucam i sobie trzymam wędkę. Widzę, że Waldkowi co chwile się czepia trawa. Czasami też sprawdzam i ściągam ją z mojej przynęty. Ale na kilometr przed zakończeniem tej wyprawy mam chyba branie. Coś szarpie mi wędkę. Myślałam, że może to jakieś kłębowisko traw się zaczepiło i przy pędzie łodzi tak się kij wygiął. Waldek podpytuje się mnie czy to ryba czy trawa. Nie chcąc zapeszyć odpowiadam tylko, że sama nie wiem. On wyłącza silnik, zwiją swoją wędkę i rozkłada podbierak. W końcu krzyczy, że widzi rybę. Podciągam bliżej łodzi rybę i podbiera ją. Jest!!! Waldi ocenia, że jest chyba większa od tej jego większej. Ale na brzegu gdy mierzymy dokładnie i ważymy. To ryba jest jakby bliźniaczką:-). Ma dokładnie tyle samo. 64 cm i 2.51 kg. Moja radość jest ogromna. Bo poprawiłam swój rekordzik sprzed tygodnia. I druga wyprawa na trocie z trocią do domu. Nie znam sie na tym, ale podobno to dobry wynik. Wiem, że na belonach było więcej ryb i brań. Tutaj mniej ale za to jaki power. Gdy na brzegu się pakujemy spływa kuzyn Waldka z kolegą. Nie mają ryb, na pocieszenie Darka to, że miał dwie na wędce. Za pół godziny następna ekipa wraca i też bez ryb. Co jest grane sobie myślę. W sumie my mamy trzy ryby na pokładzie a inni mniej szczęścia mieli. Chyba przynoszę szczęście sobie i wędkującemu ze mną;-). Nawet Waldek im rzuca, że następnym razem mają pływać ze swoimi kobietami ;-). Nie mój problem. Podsumowując wyjazd to z siebie jestem dumna. A porządki w domu nie zając nie uciekły. Do zobaczenia nad wodą koledzy wędkarze i nie zapominajcie o swoich kobietach. One nie tylko służą do wyprawiania waszych ryb i do przygotowania ich na posiłek dla Was;-). Mnie wędkowanie wprost urzekło, gdy mi o tym ktoś tak zaczął opowiadać. Musiałam się sama przekonać. I teraz jest tak, że sama namawiam na wypad na ryby:-).

 


4.8
Oceń
(40 głosów)

 

Moja druga wyprawa na troć - opinie i komentarze

camelotcamelot
0
Piątka za wpis*****Takie wyprawy na pewno długo się potem pamięta...... Gratuluję pięknej trotki ! Pozdrawiam serdecznie ! ......Ech te kobiety! - Nawet na rybach myślą o domowych porządkach ............ (2012-04-07 21:38)
MefokillerMefokiller
0
Mysle ze to tak nie bedzie beda jeszcze wieksze,sam to przezylem mialem jedna ponad 90cm,wagi nie pamietam big mama byla (2012-04-07 22:28)
MefokillerMefokiller
0
troc to ryba 1000 rzutow (2012-04-07 22:32)
walwozwalwoz
0
Piękne ryby a Twoja najpiękniejsza:-). Gratulacje!!! Troć to niecodzienna ryba:-). Pozdrawiam i 5 za opowiadanie:-) (2012-04-08 13:49)
TomekooTomekoo
0
Zazdroszczę takiego wypadu;)!! ***** (2012-04-08 22:02)
jurekjurek
0
Moje gratulacje (2012-04-10 11:05)
jacenty75jacenty75
0
Witam, Nie pozostaje nic innego jak pogratulować rybek i pozazdrościć możliwości takich "spontanicznych" wypadów. Piękna sprawa. Już Wam zazdroszcze majowych belonek. 5*****. (2012-04-11 08:21)
RandarioRandario
0
***** i Pozdrawiam (2012-04-13 14:37)
prezes28prezes28
0
Gratuluję. Super ryby. ***** za opowiadanie. Pozdrawiam. (2012-12-01 00:37)
slawekkiel17slawekkiel17
0
G R A T U L A C J E !!! (2013-05-16 11:02)

skomentuj ten artykuł