Młody górą

/ 3 komentarzy / 10 zdjęć


Nareszcie mam urlop, a skoro tak to po kilku tygodniach przerwy wreszcie można wybrać się na ryby. Tak się zupełnie nieprzypadkowo zdarzyło że urlop ma tez sąsiad więc szykuje się wyprawa w komplecie (młody ma wakacje). Wyjazd zaplanowany na wtorek 12.08. Na poniedziałek piękna małżonka sąsiada zaplanowała (jak chcecie jechać na ryby to mam mieć pomalowany salon)nam malowanie salonu. Stanęliśmy na wysokości zadania, w poniedziałek po południu salon jak nowy, tak piękny to jeszcze nigdy nie był. Robota odebrana, jedziemy, tylko szykowanie jakoś tak opornie szło. Po prostu zapakowaliśmy się i w drogę. Celem Wisła, choć wszyscy nam to odradzali, ponoć bardzo wysoka woda, nie da się połapać. Przed samym wyjazdem właściciel zaprzyjaźnionego sklepu wędkarskiego nawet chciał dzwonić do kolegi który właśnie pojechał na Wisłę, ale zgodnie stwierdziliśmy że nie, sami chcemy się przekonać jak jest naprawdę. Już kiedyś odradzano nam wyjazd ze względu na wysoka wodę a w rzeczywistości nawet główki były odkryte. Swoja droga to ciekawe skąd ludzie czerpią czasem takie informacje. 

Po około 30 minutach meldujemy się nad wodą. Rzeczywiście woda wysoka, ale kierujemy się na naszą ulubiona miejscówkę,………….. jest wolna. Charakterystyczne dla tej miejscówki jest to że graniczy ona bezpośrednio z kwadratami które prawie cały czas są zamknięte, więc nawet przy przerwanych główkach prąd jest mniejszy, ponadto jest tu kilka fajnych dołków. Sąsiad trochę kreci głową, ze niby woda bardzo mętna, ale szybko go pacyfikujemy z młodym, łapiemy. Pogoda piękna, zestawy w wodzie, fotel, browar i luzik, aż chce się żyć. Brakuje tylko foteli bujanych, normalnie błogostan. Po chwili sąsiad wyjmuje małego krąpia, ok. może coś złapiemy. Na wodzie widać chodzące drapieżniki, trochę podnoszą ciśnienie, znaczy ryba jest. Młody ma pierwsze branie, krąp dwudziestak, farciarz. Długo nie musiał czekać na następne branie, bliźniak poprzedniego. Po chwili okazało się że miał już trojaczki, a my z sąsiadem kombinujemy, wrzucamy smarkacza do wody już teraz czy jeszcze trochę poczekamy, lenistwo bierze górę, jeszcze poczekamy. A młody ani myśli przestawać, na 6 wędek chodzą tylko jego, normalnie przegina ten młody człowiek. 

Po kilku godzinach wreszcie branie na moim zestawie, zacinam, czuję opór, ……………………….. jest, hol i naszym oczom ukazuje się ………………… sum, znaczy się sumik, miał pewnie gdzieś około 40 centymetrów, ale wreszcie coś wyjąłem. Sumik z powrotem do wody i czekamy. Jako przerywnik urządziliśmy sobie spacer do sąsiadów. Zdążyliśmy się przywitać a tu słychać krzyki młodego, ruszyliśmy biegiem, na miejscu okazało się ze młody wyholował ładnego leszcza, dobrze że zdarzyliśmy z podebraniem. Ładna sztuka 44cm, młodemu mordka się śmieje, a my …………………………….. diagnoza: ,,ogólne posmutnienie i brak apetytu’’, normalnie ten młody to sadysta, dobija nas i jak widać jeszcze sprawia mu to przyjemność. Do wieczora bez zmian, młody łapał a my się temu przyglądaliśmy. Nastał mrok, młody postanowił iść spać a my mamy nadzieję że wreszcie połapiemy. Jadąc nad wodę sąsiad prorokował, że całą noc będzie słychać dzwonki, i faktycznie tak było. Niedaleko nas rozstawiła się inna ekipa, ale słychać było że hołdują zasadzie ,,machaj wędą, ryby będą’’. Czasem wydawało nam się że ich koszyczki jeszcze nie osiągały dna a już ściągali zestawy, a nie były to brania, orkiestra złożona z samych dzwonków , non stop. Do tego jeszcze na nas uparły się pocieszyciele (nietoperze) i co chwila uderzały w żyłki dwóch ostatnich wędek, normalnie wariatkowo. Przynajmniej udało mi się wyciągnąć kilka krąpi i 2 sumy (palczaki, takie po 10cm). Łysy w pełnej krasie, ponadto na niebie mogliśmy obserwować deszcz meteorytów, deszcz to przesadne określenie, może mżawka było by adekwatne, przez całą noc widzieliśmy jedynie kilkanaście meteorów. Ile by ich jednak nie było, to jednak piękne zjawisko. 

Zaczęło robić się bardzo zimno, świtało już gdy musieliśmy schronić się pomiędzy ściankami parasola. Przysnąłem na chwilę, a gdy otworzyłem oczy, sąsiada już nie było. Przed piątą i ja się poddałem, dzwoniąc zębami schowałem się do samochodu. Co ciekawe, przez całą noc wędki młodego, nawet nie drgnęły, my na szczęście wyciągnęliśmy kilka rybek. Trochę rozgrzałem się w samochodzie i po 6 wychyliłem się na zewnątrz. Przerzuciłem wędki i po chwili nagroda, piękny karaś. Po chwili dołączył do mnie sąsiad. Na porannego krąpia nie musiał długo czekać. Dzień dobrze się zaczyna. Około 7 ruszyłem do sklepu, po raz pierwszy rano mieliśmy jeszcze ciepłe bułeczki na śniadanie, a że na tak zwanym łonie natury wszystko smakuje lepiej więc śniadanie mieliśmy na wypasie. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie młody, ……………………………… jak tylko skończył jeść, jego wędki znów zgłupiały, branie za braniem. Królestwo za wyjaśnienie dlaczego tak się dzieje. Młody aktywny, wędki szaleją, młody śpi, wędki milkną, młody wstaje, wiadomo. Jeszcze kilka godzin i zarządzamy powrót. Młody z tarczą, a my………………. no cóż, gratulujemy młodemu.
Pozdrawiam
połamania

 


5
Oceń
(17 głosów)

 

Młody górą - opinie i komentarze

pompipspompips
0
Zastanowił bym się nad zabieraniem młodego ;). (2014-08-15 19:57)
Artur z KetrzynaArtur z Ketrzyna
0
Porostu młody ma to coś... (2014-08-20 19:43)
gravediggiegravediggie
0
młody to zły człowiek, normalnie.... 5* super tekst, bardzo fajnie się czytało pozdrawiam! (2014-08-21 14:57)

skomentuj ten artykuł