Karp na parze - ocena, wrażenia, porównanie z Wzdręgą


Niedziela, 8 czerwiec. Byłem dzisiaj na rybach pod wieczór, nic nie zanęciłem i łowiłem na czerwonego robaka w płytkiej wodzie koło trzcin ze spławikiem 2g - do domu przywiozłem karpia i wzdręgę. Po przygotowaniu ryb i warzyw, wszystko poszło do parowara. Oczywiście bez soli, ziół, czy przypraw. Później warzywka polałem oliwą z oliwek. Wzdręga była dobra, a karp... może zacznijmy od początku:

Karpia się stosunkowo średnio łatwo przygotowuje, patroszy. Ma bardzo niewiele łusek - praktycznie nie trzeba skrobać. Większość odmian hodowlanych ma silnie zredukowaną ilość łusek albo ich brak. Oczywiście istnieje też odmiana hodowlana z pełnym zestawem łusek, i takiego karpia dużo ciężej przygotować do jedzenia. Tak czy siak skóra jest dosyć konkretna. Nożem bardzo ciężko przeciąć. Najłatwiej porządnymi nożyczkami ją ciachnąć albo sparzyć i sćiągnąć. Osobiście nie ściągam skóry jak robię ryby w parowarze - bo po co? Sama odchodzi po wyjęciu z parowara. Przekrajam tylko ryby na pół mniej więcej (sekatorem raz dwa). Oczywiście jak się robi dla gości, można postarać się wyfiletować ryby, ale dla siebie tego nigdy nie robię.

Świeży karp jest całkiem niezły w smaku (co prawda osobiście wolę wzdręgę), ale konsystencja jest fatalna. Możnaby powiedzieć że jest brak konsystencji. Mięso jakby pęcznieje i w większości robi się galaretkowate, gluciaste. Na prawdę ciężko o inne porównanie. Wzdręga ma bardzo konkretne mięso, które w porównaniu z karpiem było bardzo przyjemne. Karp ma średnio dużo ości. Tak jak płoć i wzdręgę oceniam ogólnie pozytywnie, karp niestety jest dla mnie ledwo OK.

Ciekawostką jest to, że karp nie jest rodzimy i nie rozmnaża się w polskich wodach. Zaczęto jeść karpia na wigilię w okresie powojennym ze względu na łatwą hodowlę i niską cenę. Okazuje się, że wcale nie jest taki tradycyjny ;)


Ten wpis jest kontynuacją serii ryby na parze w której chciałbym udokumentować moje kulinarne wrażenia z poławianych przeze mnie ryb. Jak zaczynałem wędkować byłem ciekaw jak smakują rożne polskie ryby ale nie mogłem znależć dużo informacji na ten temat.

Gotuję wszystkie ryby na parze (w parowarze), BEZ żadnych dodatków, przypraw, ziół, etc. żeby jak najlepiej móc opisać daną rybę. Swoją drogą, na parze jest o tyle ciekawie, że można się na prawdę delektować smakiem ryby i nie trzeba żadnych dodatków - sól wręcz zabija smak - a do tego jest to dużo zdrowsze od smażenia czy nawet pieczenia w jakimś sosie ;) Polecam!

 


0
Oceń
(0 głosów)

 

Karp na parze - ocena, wrażenia, porównanie z Wzdręgą - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł