Jesienny spławik na rzece Ślęza i niespodzianka


Mając nadzieję na mikołajkowy prezent od Matki Natury postanowiłem wybrać się 6 grudnia na żwirownię w Prężycach. Sporo słyszałem o tej wodzie jednak nigdy tam nie byłem a chciałem zrobić rekonesans tak by na wiosnę udać się tam bez obawy o nieznajomość łowiska. Niestety rano okazało się iż pada i zacząłem się bać że nie uda mi się dojechać polnymi drogami do wody.
Szybka zmiana planu- jadę na ujście Ślęzy do Odry. Poczytałem szybko w internecie i jada. Droga zajęła mi całe 10 min. Tak blisko a jednak byłem tam pierwszy raz. Na miejscu okazało się iż ujście jest całkowicie rozkopane, trwa remont Wrocławskiego węzła wodnego. Miał się zakończyć już w Listopadzie ponoć ale... końca nie widać jak to w Polsce bywa. Zniechęcony zacząłem iść wzdłuż Ślęzy i po może 200 metrach znalazłem całkiem przyjemną miejscówkę. Postanowiłem spróbować. Nurt słaby ,głębokość po wygruntowaniu około 90 cm. Szerokość rzeczki około 10metrów. Przygotowałem wędkę teleskopową, bata nie zabrałem bo miałem na żwirownie jechać. Zestaw ze spławikiem 2 g. Żyłka główna 16 , przypon 14 , hak płociowa 12. Rozrobiłem około litra zanęty czarnej płociowej do tego dodałem 2 kg gliny oraz pudełko pinki odrobinę białego i pociętego czerwonego. Zanętę umieściłem około 8 m od brzegu i postanowiłem pobawić się. Po około godzinie bez brania, w wodzie w miejscu nęcenia zobaczyłem ruch. Ewidentnie przewracała się płotka! Nadzieje na połów wróciły ale okazały się płonne ponieważ nadal brań się nie doczekałem.
Dołaczył do mnie , na pogawędkę spacerowicz, który okazał się wędkarzem łowiącym często w miejscu zajętym przeze mnie. Powiedział ze przez ten remont wymiotło wszystkie ryby poza kleniem. porozmawialiśmy trochę ponarzekaliśmy na pogodę i na małą ilość ryb. Gdy zostałem sam zwinąłem teleskop. Skoro jest kleń a ja mam spinning to spróbujemy;) Złożyłem sprzęt. Mikado,8-18 g żyłka 18, przypon wolframowy bo kto to wie i 3 gramowy twisterek . Pierwszy rzut, poślizgnąłem się i przynęta ląduje na drzewie po drugiej stronie rzeki. Branie na całego !! Kij wygina się w pałąk ale drzewo to stary dąb i ani myśli puścić gumkę. Po kilku chwilach walki zrezygnowany pozbyłem się zestawu. Zmontowałem następny i mówię sobie- 10 rzutów i do domu. Tym razem stanąłem stabilnie ,rzut. Pozwoliłem przynęcie opaść na dno i odczekałem chwilkę by nurt nią popracował po czym zaczynam hol. Nagle czuję uderzenie. Zacinam, jest! Czuję że to nie gałąź , nie jest to też stara opona- to na 100% ryba. Opór nie jest wielki i po chwili w podbieraku mam klenia ;) 27 cm, bez szału ale zawsze to ryba. Postanawiam ze na tym zakończę ten dzień. Rybka dostaje buziaka i ląduje w wodzie a ja zwijam sprzęt i wracam zadowolony do domu. Okazuje się że warto rozeznać łowisko wśród tych którzy je dobrze znają choćby po to by nie tracić pieniędzy na zanętę która nie przyniesie żadnych efektów. Warto też mieć ze sobą kije "na każdą okazję" bo nigdy nie wiadomo co nas spotka na łowisku i jakim wędziskiem przyjdzie nam łowić.

 


5
Oceń
(2 głosów)

 

Jesienny spławik na rzece Ślęza i niespodzianka - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł