Dlaczego w Polsce 'nie ma' ryb?

/ 18 komentarzy

Cześć,

do napisania tego tekstu skłoniły mnie refleksje które snułem pewnego dłuuugiego , jesiennego wieczoru :) Jesienne i zimowe dni to okres na którzy przypada najlepsze żerowanie drapieżników, więc gdy tylko mogę (a mogę prawie codziennie :)) udaje się nad wodę w poszukiwaniu szczupaków i okoni w okolicznych jeziorach. Niestety, krótkie dni które od niedawna dopiero zaczęły się wydłużać szybko wyganiają mnie znad wody. Bardzo często po powrocie do domu rozsiadam się przed komputerem z gorącą czekoladą i rozpoczynam „buszowanie” po forach internetowych aby min. zobaczyć jak innym poszły zmagania nad wodą. Lubię też doradzać młodym adeptom wędkarskim jaki sprzęt powinni wybrać, aby byli z niego zadowoleni – dzielę się po prostu swoimi doświadczeniami.

Ale do rzeczy. Rybostan polskich wód to temat tabu jeśli chodzi o wędkarstwo w naszym kraju. Wertując różne fora na każdym można bez problemu wyczytać jak to było dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, a jak jest teraz. Oczywiście, do krajów skandynawskich takich jak np. Szwecja jest nam bardzo daleko. Ale czy rzeczywiście z rybami jest tak słabo jak wszyscy mówią? Jaka jest przyczyna tego, że wędkarstwo w naszym kraju coraz prężniej się rozwija jednak w dalszym ciągu rybostan pozostaje bez zmian, a nawet ma tendencję spadkową?

Mimo to, że mam dopiero 19lat i staż wędkarski na poziomie zaledwie czterech lat to uważam, że nasz rybostan nie jest taki krytyczny. Wręcz zaryzykowałbym stwierdzeniem, że jest dobry.

Dlaczego tak uważam?
Nad wodą spędzam cały rok, wyłączając okres w którym pojawia/znika pokrywa lodowa która uniemożliwia bezpieczne poruszanie się po niej – czas ten to ok. trzy tygodnie. Jak już wcześniej wspomniałem, łowię krótko i tak naprawdę dopiero odkrywam tajniki wędkarstwa. Jednak nie zgadzam się z twierdzeniem, że w Polsce nie ma ryb lub jest ich bardzo mało. Cały sezon upływa mi na poszukiwaniu różnych gatunków ryb, wiosną są to liny i płocie które uwielbiam łowić na bata – jest to dla mnie czas przejściowy między grudniowymi, a majowymi szczupakami. Od maja standardowo uganiam się za szczupakami i okoniami aż do grudnia, jednak nie odmawiam sobie nocnych zasiadek na wakacyjne leszcze.

Ryby tak samo jak kobiety – mają swoje humory :) Potrafią przez kilka dni nie wykazywać chęci do współpracy, jednak po jakimś czasie wszystko wraca do normy. Do czego zmierzam? Nie wyobrażam sobie stwierdzenia „nie biorą”- no nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić w żaden sposób. Przez cały sezon 2014 nie miałem ani jednej wyprawy na której nie zaliczyłbym kontaktu z rybą. Ilości łowionych szczupaków pewnie niewiele różnią się od tych które są w Szwecji podczas dobrych dni ;) Jedynie co to rozmiar jest krajowy… Niejednokrotnie bywały w sezonie dni w których łowiłem 20 czy 30 szczupaków dziennie i w cale nie łowię na jakieś super extra wodzie – wręcz przeciwnie, jezioro którego użytkownikiem jest spółka rybacka – według mnie najgorszy typ jeziora na jaki można trafić.

Co sprawia, że rybostan w polskich wodach jest taki jaki jest?

Według mnie największym szkodnikiem są wspomniane wcześniej spółki rybackie. Co prawda z roku na rok wzrasta liczba zamykanych przedsiębiorstw co raczej cieszy każdego kto udaje się nad wodę w celu złowienia ryby. Każdy kto ma kontakt z w/w instytucją wie na czym to polega. Odłów gospodarczy ryb w olbrzymich ilościach, nierzadko odbywa się na tarliskach, gdzie w sieci plączą się również ryby niewymiarowe które i tak są później sprzedawane. Według mnie rybacy są w stanie wyrządzić większe szkody niż kłusownicy i kormorany razem wzięci. Z prostego względu, rybacy odławiają ryby codziennie – dzień w dzień rozkładają kilometry sieci więc nie ma możliwości aby to nie zaburzyło rybostanu. Jednak można zaobserwować już zmniejszone zainteresowanie wędkarzy którzy są zainteresowaniu wykupywaniem zezwoleń na takie wody i przenoszą się na inne. Również zmniejsza się zapotrzebowanie na ryby śródlądowe, ponieważ coraz bardziej popularne stają się ryby hodowlane takie jak np. pstrągi które cenowo konkurują z sandaczami. Mniejsza sprzedaż zezwoleń i ryb skutkuje mniejszymi zarobkami takiej spółki co w ostatecznym efekcie powoduje bankructwo i zamknięcie takiej spółki, ponieważ nie są w stanie opłacać swoich pracowników skoro mają mały zarobek. Do tego jeszcze dochodzi opłata za dzierżawę wód, która i tak jest śmieszna bo są to groszowe sprawy. Dla porównania podam przykład z życia wzięty. Kilogram szczupaka to ok. 12zł, rybak za sprzedaż dostaje 20% czyli…2-3zł. Śmiech na Sali – prawda? Więc żeby jakoś się utrzymać musi odławiać dużo ryb, a wiadomo jakie to przyniesie konsekwencje – wyeksploatowanie zbiornika. Później spółka upada i oddaje wody PZW czy też w prywatne ręce.

Druga rzecz: Kłusownictwo.
Wiadomo, było, jest i będzie. Jest zbyt mało ludzi żeby upilnować tak duże ilości wód jakie są w naszym kraju. Co zachęca ludzi do kłusownictwa? Mała szkodliwość czynu i małe ryzyko. Małą część kłusowników stanowią ludzie biedni, nie ma co ukrywać. Ryby to szybki zarobek małym kosztem i stosunkowo niskim ryzykiem, chociaż w ostatnim czasie zauważyłem wzrost zainteresowania służb upoważnionych do kontrolowania wód co jest dużym plusem, jednak kłusownictwa nigdy nie wyeliminujemy, jedynie co to można ograniczyć ten proceder.

Trzecia rzecz: Regulamin.
Według mnie podane w nim limity są o wiele za duże, spokojnie można by zmniejszyć limity
o połową lub nawet więcej. Do tego brak górnych limitów ochronnych który skutecznie pozwala na zabieranie „pomników przyrody” jakimi bez wątpienia są duże okazy ryb które mają bardzo dobre geny do przekazania swojemu potomstwu. Oczywiście niektóre koła PZW czy instytucje dzierżawiące jeziora podążają w stronę cywilizacji i zmieniają regulaminy, jednak dużo wody w Wiśle upłynie zanim to się zmieni wszędzie.

Czwarta rzecz: metoda CR
Wiadomo o co chodzi. Według mnie idea świetna i popieram ją w 100%, jednak nie wszędzie znajdzie zastosowanie. Gdzie nie znajdzie? Na wodach gdzie prowadzony jest odłów gospodarczy… skoro codziennie rybak odławia dziesiątki szczupaków to bez różnicy czy tego złowionego szczupaka się wypuści czy też nie, i tak i tak zostanie odłowiony i sprzedany.

Można by jeszcze pisać min. o wędkarzach którzy nie przestrzegają regulaminów, o kormoranach które zjadają ryby, ale pominę to.

Nawiążę teraz do sedna:
kim są ludzie tworzący tezy o bezrybnych polskich wodach? Z racji tego, że nad wodą spędzam więcej czasu niż w domu to nieunikniony jest kontakt a ludźmi, a kogo się spotyka nad wodą jak nie wędkarzy? Niejednokrotnie wysłuchiwałem zażaleń jak to „nie bioro” albo „ nie zarybiajo”.
Często też słyszę teksty Panów Zdziśków w stylu „ dziesięć lat temu to z rana wypływałem łodzią, a po południu już miałem komplet szczupaków” – (stary regulamin czyli 4szt na dobę).

No fajnie, ale gdybyś szanowny Panie przez całe swoje życie codziennie nie zabierał tego kompletu znad wody to byś dzisiaj nie narzekał-chciałoby się odpowiedzieć, ale nie wypada… wynika to bez wątpienia z mentalności Polaków do narzekania, zwłaszcza starsze osoby wykazują tą skłonność, chociaż i wśród młodych jest ona popularna.

Posłużę się teraz dość kontrowersyjnym stwierdzeniem, ale według mnie to właśnie ono jest przyczyną narzekań i wymówek dlaczego to wróciło się o kiju: większość wędkarzy po prostu nie umie łowić ryb. Nie ma się co oszukiwać. Połowa osób która narzeka na rybostan spędza nad wodą kilka dni w miesiącu- i co? Jak taki człowiek chce poznać zasady panujące na danym łowisku? Poznać miejsca i pory żerowania ryb? W ogóle dobór przynęt, sprzętu miejscówek to też jest jakaś porażka.
Najwięcej narzekają wędkarscy nieudacznicy. Niedostosowanie sprzętu do warunków panujących nad wodą. Podam banalny przykład… wrzesień-listopad to bez wątpienia jeden z lepszych okresów na szczupaki. Wokół mnie kilka łódek, ale nikt po za mną nie łowi ryb? Dlaczego? Złe ustawienie łodzi, małe przynęty, jak już się uda coś zaciąć to rybę spinają bo nie umieją jej wyholować, albo ucieknie w zaczepy bo linka na słaba i hamulec odpuszcza… takie mam jesienne wspomnienia. Dziesiątki wędkarskich Januszy nad wodami, każdy chce złowić tego upragnionego szczupaka, a tu niespodzianka - „nie biorą”! Tak samo jest latem, pływam za okoniami, nierzadko łowię na poppery więc z daleka widać czy coś atakuje. Taki „Janusz” perfidnie podpływa do mnie z zapytaniem czy biorą, zawsze odpowiadam że nie. Chociaż ciężko to ukryć skoro ataki letnich garbusów są widoczne z dużych odległości, więc i tak już miejscówka jest spalona. „Janusz” kotwiczy swoją łódź tuż obok mnie i rozpoczyna łowienia… rzut za rzutem – nic. Pojawia się na mojej twarzy szyderczy uśmiech, a w głowie myśl – kolejny „wędkarz” który myślał, że jak wypatrzy moją miejscówkę to będzie łowił, a tu zonk. Żeby jeszcze bardziej go wpienić zakładam popera, dwa pierwsze szarpnięcia i już mam garbusa na kiju, szybki rzut oka na reakcję „Janusza” rzuca w to samo miejsce. Po raz kolejny banan na mojej twarzy. W międzyczasie odpinam wyholowanego okonia i wypuszczam co wywołało falę oburzenia i „Janusz” rzucił tekstem – jeśli ja nie chcę to mogę mu dać te okonie bo lubi i chętnie zje. Figa z makiem – chcesz to złap. Minęło pół godziny, złowiłem sporo okoni, „Janusz” oczywiście nie, zrobiłem przerwę na kanapkę. Już miałem ugryźć, jednak przerwał mi dźwięk wyciągania liny… AHA! Odpływa…
najwidoczniej powierzchniowe okonie to dla niego zbyt ciężki kawałek chleba. Zniknął za cyplem, a ja w zadowoleniu zabrałem się w końcu do konsumpcji mojej kanapki i rozbawiony całą sytuacją powróciłem do łowienia.

Co mam ma myśli? Większość wędkarzy spotykanych nad wodą to właśnie niedzielni wędkarze którzy ograniczają się do minimum, a kontakt z rybą uważają za coś niespotykanego. Dlaczego? Czasu w których wszystko było spisane w książkach(do których dostęp mieli z resztą tylko nieliczni) już dawno minęły, teraz cała wiedza wędkarska jest dostępna za sprawą kilku kliknięć. Dlaczego ludzie z tego nie korzystają? Nie mam zielonego pojęcia… no ale najwidoczniej tak to musi być. Obecna technologia stoi na takim wysokim poziomie, że złowienie ryby nie jest niczym nadzwyczajnym, a jednak spotyka się nad wodą całe watahy ludzi narzekających. Echosondy wyposażone w dziesiątki systemów, wędki przekazujące beknięcie ryby stojącej 10m od przynęty, czy też same wabiki których na rynku są dziesiątki – każda na inną rybę w innej porze. Wiem wiem, to wszystko kosztuje. Jednak nie są to jakieś astronomiczne kwoty. Z resztą – sam mam najprostsze echo bez fajerwerków, a jakoś sobie radzę i nie potrzebuję zmiany na lepsze.

Myślę, że najlepszym przykładem potwierdzającym moje powyższe stanowisko jest sama potęga świata – czyli Internet. Wystarczy spojrzeć na YT, na wiodące kanały wędkarskie… oczywiście, są ludzie którzy znają się na rzeczy więc dla nich ogromny ukłon z mojej strony za to, że starają się przekazać swoje doświadczenia i dzielą się swoją wiedzą – nie każdy to potrafi i nie każdy chce, jednak bardzo miło ogląda się jak to w tej bezrybnej Polsce łowi się ryby, nierzadko rekordowe.
Oczywiście są też ludzie tacy którzy o wędkarstwie nie mają pojęcia, mimo to kreują się na nie wiadomo kogo, ale to też ma swój plus – jest z czego się pośmiać w zimowe wieczory gdy ciemności zalewają wszystko dookoła ;)

Każdy chce zmian, każdy chce jakiejś rewolucji. Jednak czy to jest naprawdę potrzebne?
I tak i nie.
Dlaczego nie? Bo Ci którzy chcą łowić ryby to je łowią – bo umieją i zawsze będą łowić, niezależnie od tego kto będzie danym zbiornikiem zarządzał.
Dlaczego tak? Żeby Ci nieudaczni moczy kije też od czasu do czasu coś złowili, bo aż mnie krew zalewa gdy czytam lub słucham brednie o tym, że w Polsce nie ma ryb.

Owszem, może dwumetrowe krokodyle są rzadkością, jednak dla chcącego nic trudnego. Zamiast marnować czas na narzekanie lepiej wziąć się za naukę i poznawanie wędkarskich technik i myków które później będzie można wykorzystać nad wodą.

Z całą pewnością nie brakuje u nas rybnych wód. Jest sporo przełowionych, takich gdzie występują ryby w średnim rozmiarze np. szczupaki 50-70cm i okonie 20-30cm. Z czego to wynika?
Duży stopień odłowów gospodarczych, duże ryby wchodzą w sieci, jedynie zostają mniejsze. Dużych ryb z czasem zabraknie i w łowisku zostają same średniaki – tak jest też na moim łowisku nad którym spędzam najwięcej czasu. Można nałowić się do bólu małych szczupaków po 50-60cm, sporadycznie jakaś 70tka, jednak nie złowi się większego bo go nie ma lub jest go tak mało, że spotkanie z nim graniczy z cudem. Ta sytuacja dotyczy w większości wód których użytkownikiem jest jakaś spółka rybacka, naprawdę nie zazdroszczę nikomu kto musi się męczyć na takiej wodzie. Wiem ile wysiłku trzeba w to włożyć aby mieć jakieś wyniki na takiej wodzie, jednak ciężka praca potrafi zaowocować i niejednokrotnie taka ciężko wypracowana 60tka z przełowionej wody cieszy bardziej niż 90tka z komercji.

Są też wody niezwykle rybne jak np. Jezioro Lubiąż nad którym miałem okazję spędzić w sumie jeden dzień na wędkowaniu… totalny brak rozeznania wody, brak echosondy, brak jakichkolwiek wskazówek odnośnie bytowania ryb. Pływanie zupełnie po omacku… i? I złowiłem przez jeden dzień niezliczoną ilość szczupaków z przedziału 50-60cm. Potwierdza się moja teza, żeby łowić trzeba znać łowisko, bo równie dobrze mógłbym też zacząć mówić, że nie ma tam większych ryb. A są, mimo tego, że nie złowiłem nic konkretnego to wiem, że ryby tam są, po prostu jeden dzień to zbyt mało na rozpoznanie wody.

Jaka jest recepta żeby łowić ryby?

Przede wszystkim wziąć się w garść i zamiast narzekać to skupić się na doskonaleniu swoich umiejętności. Ślepe wierzenie w jakąś rewolucję w PZW nie sprawi, że zaczniecie łowić ryby, więc moim zdaniem jakieś wymysły dotyczące zmian są bezsensowne jeśli nikt nie wyszedł z jakąś konkretną inicjatywną i snuje jedynie swoje przypuszczenia w Internecie. Jedynym ratunkiem dla naprawdę mocno zdegradowanych jezior są osoby prywatne które znają się na rzeczy i wiedzą jak powinno wyglądać współczesne łowisko wędkarskie nad które będą chcieli przyjeżdżać wędkarze z całej Polski. A takich osób przybywa z roku na rok i można zaobserwować to, że wędkarstwo zaczyna malutkimi kroczkami wchodzić u nas na wyższy poziom. Cieszę się, że są osoby które dostrzegły zysk w łowiskach wędkarskich nie na podstawie odłowów ryb, a na łatwiejszym zajęciu jakim jest sprzedaż zezwoleń i opieka nad tym łowiskiem, aby wędkarze wyjeżdżali zadowoleni i wracali razem ze swoimi rozdzinami.

To tyle ode mnie, pozdrawiam wszystkich i życzę udanego sezonu 2015! :)

rybostan polski

 


4.8
Oceń
(22 głosów)

 

Dlaczego w Polsce 'nie ma' ryb? - opinie i komentarze

grzeweggrzeweg
0
No to opisałeś w pełnej krasie wszystko! Pozdrawiam i życzę najlepszego w nowym 2015 roku, (2014-12-29 15:02)
pstrag222pstrag222
0
Rybki są trzeba tylko , wędkować jak najczęściej i wyciągać wnioski z wypraw. ***** (2014-12-29 16:02)
wojtalwojtal
0
Bardzo dobry wpis. Z mojego doświadczenia podstawowym czynnikiem braku efektów na danej wodzie jest brak czasu, a dokładnie uprawianie niedzielnego wędkarstwa w ciągu kilku godzin. Jak jadę w niedzielę, to jest problem z miejscem, z tym, że wszyscy sąsiedzi również necą , hałasują itd. Największe efekty zawsze miałem jak udało się pojechać w środku tygodnia i na dłużej. Często z wyjazdów 3 dniowych no tylko kilka godzin było takich, że trafiały się medalowe sztuki albo brania non stop. Reszta czasu to patrzenie się na wodę :P (2014-12-29 17:38)
kabankaban
0
Być może moje umiejętności są niewystarczające i może mi się już tak nie chce jak kiedyś ,ale mimo wszystko uważam ,że ryb jest "u mnie" mniej. Kiedyś (muszę użyć tego słowa) ryb wszelakich gatunków było mnóstwo choć praktycznie każdy coś zabierał do domu, ale z drugiej strony śmiecia nad wodą a i w lesie nie uświadczył. Limity z regulaminu PZW to dla mnie porażka. Wielkość danej rzeki (jak mniemam wpis dotyczył głównie zbiorników zamkniętych) ma ogromne znaczenie czego w przepisach niestety nikt nie uwzględnił. Być codziennie lub kilka razy w tygodniu nad rzeką typu Wisła bądź Odra i zabierać zgodnie z regulaminem a robić to samo na rzekach niewielkich to zupełnie inna sprawa... . Pozostawiam ocenę 5 bo tekst niezły. (2014-12-30 10:56)
mazurk2mazurk2
0
Jesteś młodym chłopcem i jeszcze wiele nie rozumiesz. Korzystaj z tej wolności bo jak Ci przyjdzie iść do uczciwej pracy i opieka nad dzieckiem to zmienisz zdanie na pewne kwestie. (2014-12-30 17:39)
pstrag222pstrag222
0
Jesteś młodym chłopcem i jeszcze wiele nie rozumiesz. Korzystaj z tej wolności bo jak Ci przyjdzie iść do uczciwej pracy i opieka nad dzieckiem to zmienisz zdanie na pewne kwestie. [2014-12-30 17:39:] Wystarczy trochę chęci i czasu wystarczy na wszystko. Trzeba tylko chcieć (2014-12-30 18:47)
DraqDraq
0
Co tutaj ma wiek do rzeczy? Nic (2014-12-30 19:58)
u?ytkownik32263u?ytkownik32263
0
Co tutaj ma wiek do rzeczy? Nic [2014-12-30 19:58:] Pewnie zabolał tekst o "Zdzisiach" i "Januszach" który wg mnie ma również potwierdzenie w praktyce a łowię już ćwierć wieku. (2014-12-30 20:08)
u?ytkownik32263u?ytkownik32263
0
Za to Tobie Karolu gratuluję otwartego, uczciwego i zarazem twardego zdania. Bo po prostu masz rację, ludzie w znakomitej większości nie potrafią łowić. Pominę milczeniem te rekordowe ryby złowione na żywca bo każdy drapieżnik prędzej czy później ale strzeli w naturalną rybkę jeśli ta mu pływa nad głową. Nawet ten który nie ma zbytniej ochoty na żer. Podobnie z długotrwałym nęceniem białorybu. Ot instynkt działa. Sztuką jest złowić drapieżnika na przynętę sztuczną a duży białoryb z nienacka. Jedyne zastrzeżenie w tym artykule mam do tych "pomników przyrody". Niestety ale wielka, stara ryba jest jak człowiek: bardzo słabo płodna. I nie ważne że np. 1m samica szczupaka wytworzy powiedzmy 300tys sztuk ikry a 50cm tylko 30tys skoro ikra z tej dużej mamuśki ma znikome szanse na zapłodnienie a tym bardziej na wyklucie się zdrowego narybku. Natomiast z tej mniejszej ryby prawdopodobieństwo zapłodnienia a potem wyklucia się zdrowego narybku jest nieporównywalnie większe. Lecz reszta OK;-) Zatem leci ci na konto 5*. Pozdro! (2014-12-30 20:22)
mazurk2mazurk2
0
Nie odnosiłem się w żadnym wypadku do rybostanu :) A raczej o zrozumienie "niedzielnych" wędkarzy, którzy często są znakomitymi łowcami. Karolu tak jak ty spędzałem mnóstwo czasu nad wodą. Ale łowienie ryb to nie wszystko, praca i rodzina sprawiła, że stałem się tym niedzielnym sknerą :P (2014-12-30 21:04)
rysiek38rysiek38
0
Ot i wszystko co najważniejsze moim zdaniem ująłeś z tym że dodam od siebie że ja osobiście najlepsze efekty mam na tak zwanych dzikich ,tam łowią zwłaszcza "kłusole"jedni biorą wszystko a inni mają swój moralny regulamin ale moim zdaniem wszystkie rybne wody mają wspólny mianownik ...znikoma ilośc karpia -gdzie karp tam z roku na rok gorzej .(sam kiedyś za nim latałem) (2014-12-30 23:53)
troctroc
0
Karolu, jesteś z Wągrowca lub okolic- z rozpoczęciem sezonu 2015 zapraszam na nasze łowisko specjalne Karolewo Czarne koło Skoków- zarybiane regularnie dwa razy do roku różnymi gatunkami ryb (niestety karpiem też) i jestem pewien, że bardzo szybko zweryfikujesz swoje poglądy odnośnie umiejętności swoich oraz innych kolegów "po kiju". Nie można wrzucać wszystkich zbiorników do jednego worka- wierz mi, że są wody specyficzne i to nawet bardzo czego przykładem jest przytoczone powyżej. Dwu, trzy dniowe zasiadki kończą się przeważnie na połowie rybiej drobnicy , a ryba jest, czego dowodem jest tegoroczny odłów kontrolny. Pewnie, że wiedza wędkarska nie u wszystkich jest jednakowa ale większość naszych wędkarzy to ludzie z 30-40 letnim doświadczeniem w tym rzemiośle, nie wydaje mi się, aby nie mieli wędkarskiego pojęcia. A i tak pozostawiam ***** i pozdrawiam. (2014-12-31 16:25)
DraqDraq
0
Użyłeś stwierdzenia które mi się nie podoba czyli "łowisko specjalne". Według mnie takie wody to zbiorniki ostatniej szansy dla tych którzy polegli w boju na "normalnych" zbiornikach. Nie ukrywam, że słyszałem o tej wodzie sporo, mam znajomych którzy tam jeżdżą i nie narzekają, jednak nie jestem zwolennikiem moczenia kija w bajoarch po kilka ha. Nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi o to, że wszyscy nie umieją łowić czy to tam innego. Chciałem zwrócić uwagę, że teoria bezrybnej Polski jest głoszona przez takie osoby. Inaczej jest łowiąc drapieżniki, a inaczej białoryb... Wiadomo, że przyjeżdżając na miejscówkę nie wyciągniesz od razu karpia 20kg bo to wymaga przygotowań... zanęty, przynęty, dobór stanowiska i inne. Kilkudziesięcioletnie doświadczenie... widzisz, dla mnie znowu to nie jest pojecie jednoznaczne. Znam takich którzy mają takie kilkudziesięcioletnie doświadczenie i całe życie ograniczają się do bardzo wąskiego zakresu wędkarstwa i wyniki w sumie też mają "wąskie"-dlaczego? "Nie ma ryb Panie". Znam też takich którzy łowią np 2lata i łowią duże karpie (co prawda na komercji). Bez wątpienia każda woda jest inna, rządzi się swoimi prawami; regułami. Jednak nie jest tak źle jak większość narzeka. (2014-12-31 19:39)
CKPistaCKPista
0
witam Ten artykuł powinien przeczytać każdy wędkarz bez względu na staż. To co napisałeś jest proste i oczywiste ale niezrozumiałe dla WIĘKSZOŚCI wędkarzy. Sam spotykam się z sytuacjami opisanymi przez ciebie. Mam podobny staż w tej zabawie. Pozdrawiam (2015-01-15 11:29)
LeoAmatorLeoAmator
0
Tak opisałeś chyba wszystkie przyczyny ,ale nie wziąłeś jeszcze jednej przyczyny braku efektów .Część z nas jedzie na ryby nie po to żeby wyłącznie łowić i mieć efekty ale żeby odreagować.Nie każdy ma ambicje bycia mistrzem we wszystkim co robi,czasami wystarczy samo robienie bez względu na uzyskiwane efekty. (2015-02-17 23:16)
Artur z KetrzynaArtur z Ketrzyna
0
A ja troszkę tu pojadę. Proszę spojrzeć w lustro. I zacytuję tu komentarz autora.///Ja już od dłuższego czasu okupuje jedno okoliczne jeziorko. Co tu dużo mówić, moje wyniki są potwierdzeniem tego co napisano wyżej. Najwięcej ryb wyjeżdża na podwodnych łąkach i zarośniętych zatokach, choć ryby z zatok są wyraźnie mniejsze od tych z podwodnych łąk. Takie na prawdę grube mamuśki są jeszcze po za zasięgiem, od początku sezonu metrówka jeszcze nie padła, choć łowiono je regularnie na zeszłorocznej jesieni. [2015-04-22 09:50:]/// tak więc nie trzeba daleko szukać... (2015-04-22 15:34)
misiek2401misiek2401
0
Witam, dopiero teraz przeczytalem Twoj artykul. Masz w 99 % racje ale.... Nie jestem "drapieznikiem". Moi ulbiency to "feeder" i oscisty leszcz. Gwoli pelnej jasnosci nie mieszkam w Polsce. Tak sie w moim zyciu zlozylo ze wyladowalem w 80-tych latach na granicy Niemcy, Holandia, Belgia (ale o tym pozniej). Tak, jestem moze takim "Januszem" ktory lowi tylko w czasie urlopu ale jedno jest pewne. Nigdy nikogo nie podsiadam, jak schodze z ryb nie zostaje po mnie nawet kapsel, zlowione ryby w 99% wracaja (ku zgrozie miejcowych) do wody. Ale do rzeczy. "Moja" letnia woda to okolice Bornego Sulinowa - j. Kocie, Strzeszyn, Brody.... wszystkie te jeziora sa w gestii spolki rybackiej.... Lowie ryby od jakiechs 40 lat...(mam teraz 51 :O) ) Wiem jak to z tymi naszymi ulubiencami jest...czasami nic sie nie ruszy tygodniami... ale jezeli nie da sie zlowic (lapac mozna pchly, ryby sie lowi) przez 3-4 tygodnie zadnego (!), powtarzam, zadnego leszcza to cos z ta woda jest nie tak. Nie bede strzepil sobie jezyka na temat kolegow rybakow, nie ma sensu. Tyle dobrze ze nie wolno im tluc juz pradem. A przepiekne jeziora poj Drawskiego sa po prostu tak koszmarnie gospodarowane ze sie plakac chce. Od minimum 10 lat nie wpuszczono np do J.Strzeszyn np ani grama narybku. Tzn w realu bo na papierze to pewno moga sie wykazac zarybianiem takim ze w jeziorze jest wiecej ryby niz wody....Nikt nie widzial ani razu nigdzie zadnego samochodu z narybkiem... mysle ze to nie tylko Drawski problem ale podobnie dzieje sie w inych okolicach Polski. Moja zona (zadzroscie, moja zona lowi !!!) jest wlasnie "drapieznikiem" tzn wszystko co ma zęby to jej. Efekty jej polowow czy na wiosne czy jesienia tez sa bardziej niz mierne...Dlatego to nie tak do konca jak piszesz.... Co roku widze nowych wedkarzy ktorzy zafascynowani widokiem stoja na brzegu jeziora i mowia...ale tu beda braly, a po 2 tygodniach wyjezdzaja z kwasna mina mowiac.."wole elektrownie Rybnik, siedze pod kominem ale przynajmiej cos zlowie"... i takich bylo juz wielu.... Jasne ze C&R nie jest w Polsce bardzo popularne (tu wroce do mojego miejsca zamieszkania) ale ten problem rodacy przeniesli juz dosyc skutecznie do Holandii i Belgii. W Niemczech gdzie karte wedkarska trzeba zdac a nie kupic w kiosku czy na poczcie ten problem jest mniejszy ale za to jest durne prawo zabraniajace C&R - uklon w strone ochraniarzy zwierzat - wymiaraowa rybe trzeba natychmiast zabic! Holandia i Belgia natomiast ma olbrzymi problem wlasnie z naszymi rodakami i Rosjanami bo "kosza" wszystko... No coz, chcesz sie przekonac jak wyglada na "Drawskim" ? Zapraszam (2016-01-07 10:01)
bertholdberthold
0
a ja czasem się ciesze że ryby mi zbyt często nie biora przynajmniej mam więcej czasu na wypoczynek . dużo okazów mam już na koncie więc wysilać już się nie muszę tym bardziej że ryb wcale nie jadam no może poza wędzonymi i tylko morskimi , hej (2016-01-07 10:34)

skomentuj ten artykuł