Chłopaki nie płaczą - zdjęcia, foto - 2 zdjęć
Cały dzień nosiło mnie po domu z kąta w kąt. Nawet moje ulubione gry komputerowe, nie były w stanie mnie zadowolić. Jakieś dziwne myśli chodziły mi po głowie. Żona spoglądała na mnie od czasu do czasu, aż wreszcie nie wytrzymała i rzuciła zdanie, które zawsze wywiera na mnie ogromne wrażenie:
- Ty weź przestań się tak miotać i jedź na te ryby, bo jak Boga kocham, za chwilę eksplodujesz.
To się zawsze kończy tak samo. Nie wiem, czy to jakiś zew? Co to za dziwna siła która ciągnie człowieka nad wodę?! To nie daje człowiekowi normalnie funkcjonować. Tak więc od razu się spakowałem i już mnie nie było i tyle mnie widzieli. Postanowiłem, że tym razem przetrzebię trochę populację sumika karłowatego który zawłaszczył sobie jeden ze zbiorników w okolicy.
Był ciepły, lipcowy wieczór. Powietrze ciężkie i nieruchome, powstrzymywało przed najmniejszym poruszeniem każde źdźbło trawy i każdy listek z osobna. Odnosiłem wrażenie, że nawet komary mają niemały kłopot z poruszaniem się w tej oblepiającej wszystko mazi. Rozejrzałem się wokół. Żadnego ruchu. Nawet woda zdawała się być wypolerowanym , gorącym plastrem cyny. Wszystko zamarło w oczekiwaniu na coś, co miało się wydarzyć.
W przestrzeni unosił się zapach pocącej się ziemi. Rozłożyłem wędki, poczyniłem wpis w rejestrze połowów i rozłożyłem się na fotelu. Hen daleko, na horyzoncie, złowrogo migotały błyskawice. Wieczorne niebo, malowane smugami przedziwnych barw, zdawało się szeptać:
- Uważaj….. Już niedługo coś się stanie…………
Otworzyłem sobie piwko, porozpinałem koszulę, założyłem kapelusz i już byłem szczęśliwy. Pierwsze branie nastąpiło już po dziesięciu minutach. Sumik, a jakże. Bombka walnęła w kij z taką energią, że omal nie dostałem zawału. Bez zacinania wyholowałem rybę na brzeg.
- Mały,- pomyślałem.
Jeszcze dobrze nie usiadłem, a znów na haczyku wylądował sumik. Tym razem jednak, miał jakieś trzydzieści centymetrów. Brały jak szalone. W ciągu jednej zaledwie godziny, miałem już w siatce osiem albo dziewięć sztuk. Pochłonięty wędkowaniem, nawet nie zauważyłem, że tafla wody nie jest już tak gładka jak na początku, a trzciny i krzewy, kołyszą się i nawet zaczynają szumieć. Było już dobrze po zmroku, a ja nadal wszystko doskonale widziałem bez używania latarki. Nie zastanawiałem się nad tym wcześniej ale teraz, uświadomiłem sobie, że to błyskawice są już tak blisko i migają z tak wielką częstotliwością, że jest jasno jak w dzień. Przepiękne widowisko! Nitki piorunów przeskakiwały poziomo i z ukosa. Każdy z nich w innym kolorze i z innym temperamentem. Jednak żadna z błyskawic nie spadała na ziemię. Całe widowisko ograniczało się do grubej powłoki chmur. Rozejrzałem się w koło. Burza była wszędzie. Błyskało się ze wszystkich stron. Wyglądało to dość groteskowo, bo choć pioruny tańczyły na niebie, nie dało się prawie słyszeć żadnych grzmotów, tylko takie stłumione jakby echo ich huku. A sumiki brały jak wściekłe.
Wiatr się wzmagał, więc rozłożyłem parasol i przykryłem go folią. Folię poprzyciskałem do ziemi kamieniami słusznego rozmiaru, wbiłem kilka śledzi, powiązałem co trzeba linkami do śledzi i do drzewa. Ulokowałem się w tym kokonie i dalej łowiłem sumiki. Burza tańczyła wokół jak pijana panna. Porywy wiatru stawały się coraz silniejsze. Momentami musiałem przytrzymywać folię by wiatr jej nie zerwał. Aż w końcu…….. Lunęło jak z cebra. Kiedy zaczął padać deszcz, burza która wzbierała na sile przez pięć godzin, postanowiła dać upust swej energii. Uderzała zaciekle, porywając najpierw folię a w końcu i parasol. Zbierałem wszystko po kolei i wrzucałem do samochodu. Byłem przemoczony do suchej nitki, pomimo sztormiaka który miałem na sobie. W strugach rzęsistego deszczu pakowałem sprzęt. Biegałem w tę i z powrotem zbierając dobytek. Wreszcie zadowolony zasiadłem za kółkiem. Zapaliłem papierosa, uruchomiłem silnik i ruszyłem w drogę powrotną.
Deszcz zrobił swoje. Niewielka, jak mi się wydawało niecka terenu, okazała się być przeszkodą nie do przebycia. Do przodu, wstecz, znów do przodu i znów do tyłu…….. i nic. Koło ciągnące obracało się w miejscu. Burza szalała i nie było na co czekać, bo wody przybywało, a grunt był coraz bardziej miękki. Otworzyłem drzwi, wrzuciłem jedynkę i wyskoczyłem z auta. Pchałem ile sił ślizgając się na błocie. Udało się! Powolutku „Tico” ruszyło pod górę. Kiedy już prawie dotarłem do kamienistej drogi, wskoczyłem na miejsce kierowcy. Chwała Bogu dałem radę. Nagle coś mnie tknęło.
- Siatka! Zapomniałem siatkę z rybami!
Nie ryzykowałem powtórnego ugrzęźnięcia w błocie. Zostawiłem auto na drodze i cały przemoczony pognałem na łowisko. Wysoka skarpa była nasiąknięta wodą i bardzo śliska. Ziemia obsuwała się pod stopami. Siatka była cała w wodorostach i błocie naniesionym przez szalejący żywioł. Jakoś ją uwolniłem i ruszyłem w stronę samochodu. Minąłem drzewo pod którym wcześniej siedziałem. Zrobiłem może z siedem kroków kiedy nagle, biało-niebieski zygzak runął z nieba i z przeraźliwym łoskotem i trzaskiem walnął w pień drzewa obok mnie. Huk był potężny. Poczułem jak bębenki ściska mi ciśnienie. Błysk światła prawie prześwietlił mi dłonie. Łomot pioruna zamurował mnie w miejscu. Ocknąłem się z odrętwienia po kilku, może kilkunastu sekundach, ale nie poruszałem się. Pierwszy raz w życiu doświadczyłem czegoś takiego. Trawa wokół mnie skwierczała podobnie jak linia wysokiego napięcia. Uświadomiłem sobie, że nie jest dobrze.
Sparaliżowany ze strachu, stałem nieruchomy jak posąg ociekający wodą. Usiłowałem sobie przypomnieć wszystko, co wiem o prądzie i elektryczności. Z racji zawodu jaki wykonuję, mam pewien zasób wiedzy na ten temat, jednak w podobnej sytuacji wszystko znika z pamięci. Wszystko wokół skwierczało, że aż miałem uczucie mrowienia w nogach. Kiedy przypomniałem sobie co się robi w podobnych wypadkach, skwierczenie otoczenia już ustało. Było słychać tylko deszcz bębniący po mojej pelerynie. Powoli, delikatnie przesunąłem stopę do przodu o kilkanaście centymetrów w taki sposób, by nie traciła kontaktu z drugą stopą ani z podłożem. Potem druga stopa tak samo i na przemian. To ważne, by posuwać się właśnie w opisany sposób, ponieważ otoczenie, a w tym podłoże, po uderzeniu pioruna przez dość długi czas mogą utrzymywać potężny potencjał elektryczny. Zachodzi więc ryzyko porażenia tak zwanym napięciem krokowym. Definicję można znaleźć w internecie, więc nie będę tego tłumaczył. Można też skakać obunóż, lub przeskakiwać z nogi na nogę tak, by żadna ze stóp nie dotknęła podłoża jednocześnie. No ale skakanie na śliskim podłożu?........ Posuwałem się więc szurając stopami. Jednocześnie uważając na mokrą siatkę by nie dotknęła ziemi którą trzymałem mokrymi tak samo dłońmi zbliżałem się do auta. Wreszcie, kroczek po kroczku dotarłem na miejsce. Zewnętrzną stroną palców podniosłem klamkę i opadłem do wnętrza samochodu. Kiedy uświadomiłem sobie, że jeszcze przed chwilą siedziałem pod feralnym drzewem i machałem na przemian dwoma pięciometrowymi węglówkami, popłynęły mi łzy. Tak Moi Mili, to nieprawda, że chłopaki nie płaczą. Emocje były tak silne, że gdy opadły, organizm sam odreagował stres. To chyba nie wstyd. A gdybym tam siedział kilka minut dłużej? Łatwo dopowiedzieć resztę.
A sumiki, w ubłoconej i mokrej siatce leżącej na podłodze w miejscu pasażera, patrzyły na mnie niewzruszonymi, bursztynowymi ślepiami, które w świetle lampki „led” przekazywać się zdawały jakąś hipnotyczną przestrogę. Nie wiem jak długo siedziałem bez ruchu w aucie. Chyba na chwile zmorzył mnie sen. Tę sielankę przerwał mi wszechogarniający chłód, bo byłem całkiem przemoczony. Kiedy się pozbierałem do kupy, powoli ruszyłem do domu. Jechałem powoli, może ze czterdzieści kilometrów na godzinę i wpatrywałem się w horyzont, na którym nadal tańczyły błyskawice. Migotały, skakały, tańczyły, jakby chciały mi zademonstrować swą moc. Wydawało mi się chwilami, że towarzyszące im pomruki, to nie grzmoty tłumione odległością, ale złowrogi głos który zwracał się do mnie:
- Jeszcze się spotkamy….. Jeszcze się spotkamy przyjacielu…..
Po powrocie do domu nie miałem już siły dosłownie na nic. Sumiki trafiły do wanny w ilości sztuk czterdziestu sześciu, a ja tylko się powycierałem, ubrałem suche ciuchy i umarłem na tapczanie na całe dwanaście godzin. Kiedy wstałem, żoneczka oczywiście ochrzaniła mnie jak przystało dobrej gospodyni za to, że zapaskudziłem błotem i wodorostami pół chałupy, a mnie się nawet nie chciało tłumaczyć.
Opisuję tę przygodę z nadzieją, że jeśli już komuś z Was przypadnie w udziale podobne przeżycie, bo przecież nasze wędkarskie wypady obfitują w wybryki aury, to będziecie wiedzieć, co trzeba robić by ocalić zdrowie, a może i życie. Nie lekceważcie nigdy burzy. Unikajcie otwartych przestrzeni, pojedynczych drzew, nie bierzcie wędek do ręki. Najlepiej przeczekajcie burzę w samochodzie, bo stanowi on Tak zwaną ”klatkę Faraday’a” , wewnątrz której nic nam nie grozi. Nawet jeśli piorun trafi bezpośrednio w auto, ładunek elektryczny rozejdzie się po karoserii i po kilku, kilkunastu sekundach zaniknie. Jeśli będziecie podczas burzy w namiocie, pozostańcie w nim. Materac z gumy lub PVC, skutecznie ochroni Was przed skutkami porażenia. A w głębi serca, życzę Wam przyjaciele, by nigdy, ale to nigdy nie było Wam dane użyć opisanych przeze mnie sposobów ratunku. Połamcie kije! Niech moc będzie zawsze po Waszej (naszej) stronie.
GHOSTMIR
u?ytkownik24522 | |
---|---|
SŁOWO DAJE NIE CZYTAŁEM , ALE PIĄTKE DAM JUŻ Z PRZYZWYCZAJENIA , KIEDYŚ PRZECZYTAM. (2010-06-10 20:14) | |
sapek | |
A ja przeczytałem :) Masz rację Mirku, po piorunie to tylko tak jak ptaszki na drucie, dwiema nóżkami na raz :) pozdrawiam Bartek (2010-06-10 22:05) | |
u?ytkownik40353 | |
Witam Kolego ale zes mi teraz stracha napedzil tym opowiadaniem teraz jak zobacze buze to zaraz sie zwijam ale te rady bede napewno pamietal do tej pory nawet otym nieslyszalem jak trzeba w takich wypadkach postepowac dzieki za przydatne rady odemnie 5++++ pozdrawiam piotrek (2010-06-10 23:06) | |
robcik | |
Ty to masz przygody Mirek . Fajnie się czytało :) . Piona 5 ***** . (2010-06-10 23:24) | |
u?ytkownik29889 | |
Piękne zjawisko bardzo, ale zarazem jak piękne tak niebezpieczne. Wiem coś o tym. Nie miałem takiego przypadku ja Ty, ale nad Wisłą z główki trzeba uciekać na brzeg. Ładuje w nurt, a czasem gdzie popadnie. Woda aż się gotuje. Miałeś farta Brachu. *****5 Pozdrawiamy. (2010-06-10 23:28) | |
organista 2 | |
No kolego, mnie tez trochę wystraszyłeś.Opowiadanie godne wędkarza. podobna przygodę przeżyłem aczkolwiek nie było wyładowań koło mnie ale był rzęsisty deszcz a łowiłem w takim miejscu z którego ciężko wyjść po suchym. Wyglądałem jak mały Kaziu ze nie wspomnę o samochodzie. (2010-06-11 00:29) | |
u?ytkownik24522 | |
Miałem czas i przeczytałem, i powiem miałem parę lat temu na Odrze podobną sytuację , byłem w centrum nawałnic i omal nie narobiłem pod siebie, trwało to około dwudziestu minut , siedziałem w samochodzie i nie miałem odwagi nawet okna uchylić, wyszedłem po czasie i uwierzcie mi Odra zmieniła kolor ona była miejscami biaława, a powodem tego był piorun który uderzył około dwieście metrów odemnie w małą śluze. Ryby ogłuszone pływały do góry brzuchem ( dlatego ten kolor ) a było tego mnóstwo i różne gatunki a co najważniejsze nie widziałem ani jednego drapieżnika, i zastanawialismy się z innymi wędkarzami dlaczego ? najwięcej było leszczy, płoci i amurów, wygłądało na to że te ryby pływały podczas nawałnicy tuż pod powierzchnią wody....................... (2010-06-11 06:58) | |
dudi241 | |
Ty mirku musisz zostac jakims pisarzem , bo strasznie fajnie sie czyta twoje opowieści 5+ (2010-06-11 08:17) | |
u?ytkownik31907 | |
super opowiadanko oczywiscie 5 (2010-06-11 08:44) | |
kostekmar | |
Oczywiście Mirku z....ste opowiadanko. Wczoraj ze szwgrem uciekaliśmy z wody aż furczało po tym jak burza zaczęła szybko się zbliżać i walić piorunami, w dodatku z napisami na wędkach "Carbon atracts electricity". Piątal i pozdrawiam (2010-06-11 09:33) | |
u?ytkownik4539 | |
Piwko a potem jazda samochodem....."ładnie"-dobry przykład..... (2010-06-11 09:38) | |
klos | |
w zeszłym roku, na jednej z moich nocek w na kanałe w karsiborzu dopadła nas podobna nawałnica, pioruny tak walimy w wode i w glebe ze siedzac w samochodzie chcialem uciec do domu nie patrzac na to ze kije zostały przy wodze, pierwszy raz widzialem i poczulem sile jaka dysponuje matka natura. ode mnie 5 za opowiadanie.....ale mam jedno ale po co 46 sumów? <-- masowa ześ ;/ (2010-06-11 09:48) | |
u?ytkownik42354 | |
Bogdanbej - piwko .... jednak trochę czasu spędziłem wtedy nad wodą, więc Twoja uwaga jest niepotrzebna. Klos- Nie czytałeś wnikliwie. W tamtej wodzie populacja sumika karłowatego zagraża równowadze gatunkowej. Każdy kto złowi takiego pokemona jest zobowiązany do jego nie wypuszczania. To prawdziwa plaga. Raz w roku robię taką "rzeź"jak to nazwałeś, a jest to działanie mające na celu przywrócenie zbiornikowi stanu sprzed inwazji tej ryby. Dlatego nie musisz mnie krytykować, nawet jeśli bym ich złowił tysiąc. (2010-06-11 10:04) | |
dan984 | |
Świetne opowiadanie.....elegancko sie czytało....i wyobrażało :) oczywiście ***** (2010-06-11 10:18) | |
klos | |
GHOSTMIR - ok teraz już rozumiem, nie denerwuj sie :) pozdro po kiju (2010-06-11 10:42) | |
piotrek68 | |
Za opowiadanie PIĄTECZKA,a na przyszłość życzę ci kolego trochę więcej rozsądku,a i myślę że przeżyta przygoda nauczyła cie pokory do natury.Łowiąc,sam kilka razy poczułem kopnięcie od dłoni do łokcia łowiąc rybki na węglowego bacika,a nie było wówczas burzy przepływała sobie nisko na de mną niewielka bardzo ciemna chmurka.Teraz już baczniej przyglądam się niebu będąc nad wodą z kijkami.Pozdrawiam serdecznie,połamania!! (2010-06-11 10:52) | |
rycharski222 | |
Opowiadanie na 5+,czytałem z wyobraznią i to daje dużo do myślenia...W maju spinningowalem na Narwi z synem i dopadla nas silna burza,kije mielismy węglowe.Oj,my równierz najedliśmy się strachu,że aż zbladlem z wrażenia.W dodatku kiedy już byłem kolo mojego bloku to piorun trafił w blok...potężny huk i iskry po piorunochronie,a było to w odległości 2m ode mnie , nie myślalem już o niczym...byłem w szoku.Do domu wróciłem bez slowa...od tej pory unikam burzy z daleka... pozdrawiam (2010-06-11 10:55) | |
minus | |
Ano burza to moc piekielna... przeżyłem raz coś podobnego więc zgadzam się z autorem lepiej siedzieć w namiocie lub samochodzie i poczekać aż przejdzie............Piątal jak nic................................POLECAM MOJE OPOWIADANKO O BURZY www.minus.wedkuje.pl (2010-06-11 11:46) | |
irek1980 | |
Opowiadanie jak z horroru bardzo mi się podobało a za TICO w tle piąteczka sam podkradam żonie to niedocenione autko jeszcze nigdy mnie nie zawiódł w terenie pozdrawiam (2010-06-11 12:35) | |
Rudolf0001 | |
co ty historię z przed roku opisujesz (2010-06-11 14:18) | |
The Piterson12345 | |
uff szczęście w nieszczęsciu .. ale wszystko dobrze sie skonczyło , ale nauczka jest.. żywioł to żywioł .. z nim sie nie wygra .. bardzo fajny artykuł zostawiam ***** pozdrowienia (2010-06-11 14:32) | |
arturartur | |
Za opowiadanie 5 . Pozdrawiam . (2010-06-11 14:46) | |
kazik | |
Jak widzę to niektórzy nie znają starych opowiadań ,,GHOSTIMIRA” . Chłopak chce odtworzyć to co było napisane przed odejściem , a nie można obecnie przywrócić . Ja oczywiście daję tą samą ocenę jak kiedyś , czyli pięć . Jest to dobrze napisane , a zarazem jest przestrogą dla wielu co jeszcze nie spotkali się z takim czymś . Jeżeli tyczy się ryb złowionych zgodne z RAPR to nie rozumiem takiego sformowania jak rzeź . Jeżeli Sumika jest za dużo to raczej Mirek działał jako ten co naprawia to co inni zepsuli i robił za brakującego drapieżnika . Jak lubi te ryby to co szkodzi kiedy złowi ich trochę więcej . To przecież nie ryby kilogramowe i trzeba kilkanaście sztuk złowić na tą wagę i wcale tego nie widać podczas jedzenia . (2010-06-11 16:39) | |
kazik | |
Jak widzę to niektórzy nie znają starych opowiadań ,,GHOSTIMIRA” . Chłopak chce odtworzyć to co było napisane przed odejściem , a nie można obecnie przywrócić . Ja oczywiście daję tą samą ocenę jak kiedyś , czyli pięć . Jest to dobrze napisane , a zarazem jest przestrogą dla wielu co jeszcze nie spotkali się z takim czymś . Jeżeli tyczy się ryb złowionych zgodne z RAPR to nie rozumiem takiego sformowania jak rzeź . Jeżeli Sumika jest za dużo to raczej Mirek działał jako ten co naprawia to co inni zepsuli i robił za brakującego drapieżnika . Jak lubi te ryby to co szkodzi kiedy złowi ich trochę więcej . To przecież nie ryby kilogramowe i trzeba kilkanaście sztuk złowić na tą wagę i wcale tego nie widać podczas jedzenia . (2010-06-11 16:40) | |
u?ytkownik42354 | |
Tak Kaziu, odtwarzam materiały które już kiedyś publikowałem i całkiem dobrze mi to idzie. Nowy jest tylko ten pt. "Żeby Cię Pokręciło". A sumiki istotnie są małe i trzeba ich kilka złowić by mieć co uwędzić i choć są bardzo smaczne, to są chwastami i nikt tego nie zaprzeczy. Natomiast pochwalę się, że chyba z pięć sztuk było całkiem przyzwoicie wypasionych, bo dochodziły do 40 cm. A reszta różnie, bo w przedziale od 15 do 30 cm. (2010-06-11 16:47) | |
u?ytkownik26041 | |
no kolego mieles duzo szczescia ale za to dobry material na artykul masz piatala milo sie czytalo (2010-06-11 17:27) | |
łysy wąż | |
Oj GHOSTMIRZE, na temat Twoich opowiadań krążą już legendy. I słusznie - każde jest wybitne, poczynając od samej treści, a kończąc na bezbłędnej formie. Czyta się jednym tchem i gdy się kończy ..... czegoś brak. a mianowicie kontynuacji. To tak jak z dobrą książką - gdy Cię wciągnie, aż szkoda doczytywać do końca. Chce się jeszcze ;-) Monotonne jest tylko to, że przy każdym z Twoich opowiadań trzeba postawić jedyną słuszną ocenę. Wiadomo jaką ;-) Co do samej burzy - nie miałem przyjemności "spotkania" z piorunem, ale w zeszłym roku w popłochu uciekałem z dwoma kolegami z długiej, Wiślanej główki. Opisał to Zbig28 w jednym ze swoich artykułów. Cała Przyroda zamarła - ptaki, wiatr, woda, nawet komary zniknęły... (2010-06-11 18:15) | |
Sniper64 | |
Witam,jedno piwko! nigdy nie zaszkodzi:) Kolego super napisana opowieść (przeżycie) wędkarskie,przeżyłem podobne :) tak że wiem co przeżywałeś!!! tylko ja w momencie uderzenia pioruna znajdowałem się na ( tamie) przechodziłem na drugą stronę do samochodu....no i stało się!!! Pozdrawiam:) (2010-06-11 19:50) | |
Irus369 | |
Ja już to chyba czytałem wcześniej, no ale to chyba możliwe na tym portalu. Miałem kiedyś podobną sytuację, również podczas burzy, tyle, że z rodzinką dzików, która odcięła mi jedyną drogę do auta, łez nie było, ale spędziłem 2h na drzewie i prawie sie zesr...łem:-)). 5 bez zbędnego przeciągania. (2010-06-11 20:25) | |
zdrapek | |
No super fotka i dreszczowiec daje 5 (2010-06-11 21:24) | |
Iwona709 | |
SUPER SIĘ CZYTA .........DAJE DO MYSLENIA.......ŁADNE OPOWIADANIE....5+ (2010-06-11 21:53) | |
deAfters | |
Daje dużo do myślenia :P. Przeczytałem to 3 razy :D. Dobrze że wiedziałeś co masz robić bo inaczej by krucho było. (2010-06-11 21:59) | |
amazur83 | |
Bardzo dobre opowiadanie. Co do sumików to nigdy żadnego nie złowiłem:( (Tam gdzie łowię to ich nie ma). (2010-06-11 22:50) | |
jerry53 | |
science fiction (2010-06-11 23:45) | |
jerry53 | |
science fiction (2010-06-11 23:45) | |
tomasztry | |
pouczające opowiadanie. ***** (2010-06-12 00:18) | |
u?ytkownik42354 | |
Jerry53 - science fiction.... może i tak, a może nie? Może nie trzeba od razu przeprowadzać śledztw i wietrzyć wszędzie aferę i podstęp? Może czytając takie opowieści należy sobie wyciągać jakie s ukryte wnioski nie zagłębiając się w drobne niuanse całości? Każdy jednak ma prawo wyrażać swoją opinię i ja Twoją również szanuję. Może to być zatem i fantastyka, byle była dobrze napisana. A co do bliskich spotkań trzeciego stopnia z milionami voltów, to życzę Koledze, żeby nigdy nie musiał przeżyć podobnej przygody, choćby miała ona być najprawdziwsza, a nie fantastyczna. (2010-06-12 08:33) | |
jerry53 | |
Drogi GHOSTMIRZE, ja przecież nie skrytykowałem Twojego opowiadania, które rzeczywiście jest interesujące i czyta się doskonale. Ja tylko nie wierzę we wszystkie opisane okoliczności. Pozdrawiam. (2010-06-12 09:25) | |
jerry53 | |
Drogi GHOSTMIRZE, ja przecież nie skrytykowałem Twojego opowiadania, które rzeczywiście jest interesujące i czyta się doskonale. Ja tylko nie wierzę we wszystkie opisane okoliczności. Pozdrawiam. (2010-06-12 09:25) | |
jerry53 | |
Sorry, mysz mi szwankuje i z jednego kliknięcia wychodzą 2 (2010-06-12 09:26) | |
Cichy5 | |
Witam ! Z zaciekawiniem przeczytałem ten wspaniały,pouczajacy opis wszystkich wydarzeń , które przyprawiły Ciebie o łzy w oczach . Moja ocena to 5+, . Doskonały opis , może niektórzy czytajacy komentują to jako Sf-fiction, ale to może naprawdę dotyczyć wszystkich wędkujacych , zarówno na otwartej przestrzeni , ale rownie w osłonie wysokich drzew. Kiedyś sam uciekałem przed taką nawałnicą na łowisku w okolicach MIETKOWA, oraz PIEKAR k/ UDANINA. Pozdrawiam , życzę udanych i bezpiecznych połowów , oraz dalszych wspaniłaych przeżyć z wedka w ręku . Rekordowych okazów ryb !!!!!!!!! (2010-06-12 11:51) | |
u?ytkownik42354 | |
Ja tam się nie obrażam. Opisałem całe zjawisko takimi słowami jakie mam w moim zasobie i myślę, że .... no prawie mi się udało oddać grozę zdarzenia które było moim udziałem. I może jest w tym coś z SF, bo ta sceneria to istne "Gwiezdne Wojny". Cóż, może i koloryzuję niektóre fakty, ale o to chodzi, by używać słów jak pędzla i malować obrazy działające na wyobraźnię. Zapraszam zatem do przeczytania materiału pt. "Noc Malowana Bielą". (2010-06-12 20:38) | |
Rudorf | |
Witam ! Przeczytałem i bardzo mi się podobało. S-F ? może i tak a może i nie. Miałem podobne przeżycie, nie łowiłem ryb tylko po prostu byłem ze znajomymi pod namiotami. Widziałem taką szalejącą burzę. Była naprawdę piękna do czasu, kiedy zaczęła się szybko zbliżać. Panika wśród kobiet była wielka. :) Zmoczyła nas bardzo, panie były wściekłe na nas, że po prostu się śmialiśmy. Przy takim zaangażowaniu w pasję jaką jest wędkarstwo nie dziwię się, że lepiej było schować się pod jakąś folią niż jechać do domu. Pewnie zrobiłbym tak samo. Masz kolego duszę artysty do malowania opowiadań :) bardzo chętnie przeczytam Twoje wszystkie teksty. Mi jest bez różnicy czy to prawda :) Pozdrawiam (2010-06-13 12:32) | |
szczecin | |
Ekstra opowiadanie pięć z plusem pozdrawiam szczecin (2010-06-13 23:06) | |
wiechu1603 | |
Bardzo ciekawa przygoda i choć sam przeżyłem niejedną burzę nad wodą to aż takich emocji nie miałem. Prawda jest taka że natura lubi czasami pokazać swoją siłę, a my nigdy nie jesteśmy na to przygotowani. Pozdrawiam i oczywiście ocena może być tylko jedna :) (2010-06-14 04:34) | |
Rufin | |
Zabójcza historia!Aby więcej żadnemu koledze po kiju coś takiego nigdy się nie przytrafiło. (2010-06-14 19:49) | |
Arci70 | |
Rewelacyjne, wciągające opowiadanie. Osobiście raczej nie jestem zainteresowany takimi przygodami. GHOSTMIR oby jak najmniej takich przygód, ale jak najwięcej pisania tak doskonałych opowieści z Twojej strony. Pozdrawiam (2010-06-16 20:53) | |
u?ytkownik39709 | |
zajebiście się czytało ode mnie 5 (2010-06-19 15:44) | |
jarek30 | |
nie raz tak miałem dlatego się nauczyłem przed burza odrazu chowam wegluwki i ide bezpieczne miejscze super opowiadanko (2010-08-24 17:37) | |
u?ytkownik58380 | |
Trochę krótszy artykuł. Lecz także wspanaiły. OCENA: 5 (2010-11-12 22:25) | |
rysiosz | |
fajne opowiadanko natura to jest to... (2011-02-13 13:43) | |