Był 25 maja 2012 roku, kiedy to wreszcie upragniony weekend i czas tylko na ryby. Jak to zawsze w piątek sparzyłem śrutu, ugotowałem trochę makaronu i pojechałem zakarmić rybę, aby na sobotę ( 26.05.12r.) było wszystko gotowe.
26.05.12r.
O godzinie 7;20 jestem na łowisku ( późno o wiele za późno, ale wcześniej nie dałem rady bo transport miałem dopiero o 6;30, ale dobre i to )
Dojeżdżam na łowisko patrzę i moje miejsce zajęte... Wkurzony podjeżdżam kawałek dalej w równie dobre i dobrze karmione miejsce i 0 ryba nie chodzi, woda spadła lecz jak na wędkarza przystało nie poddając się podnęcam trochę rzucam wędkę z kukurydzą w pobliże trzcin. Kilka drobnych brań lecz nic nie wyciągam. Postanawiam zrobić zestaw żywcowy, a że wziąłem ze sobą kilka żywców (karasi ) to nie musiałem martwić się o łapanie ich na miejscu.
Zestaw zrobiony karaś (około 5cm ) trafia do wody lecz spławik tonie, postanawiam zeskrobać trochę ołowiu i ponowny idealny rzut pod trzciny a raczej tzw. szuwary.
Siadam na krześle i coś mnie tknęło żeby podejść do wędki i ruszyć trochę żywcem.
Tak też zrobiłem ( lecz nie do końca ) Podchodzę do wędki nachylam się i nagle... nagle bźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźźź plecionka ucieka z kołowrotka jak opętana ( około 10-15m ) i stop, Stoi. Ja zestresowany, adrenalina uderzyła potwornie, nogi się ugięły, ręce zaczęły drżeć, podnoszę wędkę "podkręcam" hamulec zacinam i niestety w stresie zamiast zakręcić to ja hamulec odkręciłem plecionka się wywinęła z kołowrotka, ja czym prędzej zakręcam hamulec ( tym razem dobrze ) zwijam plecionkę ( jej nadmiar ) i zacinam przez chwilę czuję duży opór, krzyknąłem czy ma ktoś podbierak ?! biegnie wędkarz z pomocą i nagle marzenie o wielkiej rybie prysnęło, Krzyczę ponownie ze zmarnowanym głosem dobra puściła...
Dopiero po około 20 minutach adrenalina odeszła,a ja uświadamiam sobie, że powinienem poczekać n kolejny odjazd tym bardziej, że rybę ( karasia ) zahaczonego miałem za pysk...
Ehhh... za błędy trzeba płacić.
Tego dnia więcej brań niestety nie miałem..
Ale w dalszym ciągu mam zamiar wyciągnąć tego potwora ; ))
Ta przygoda dodała mi Mega ochoty i siły i utwierdziła mnie w przekonaniu, że w tym stawie są jeszcze spore sztuki ; ))
Autor tekstu: Łukasz Szewczuk