Teraz opowiem Wam małą historyjkę. Nie nastawiam się na dany gatunek ryb, lubię czasami iść z batem połapać trochę płotek, czasami z ciężką gruntówką nastawić się na węgorza. A czasami z mocnym teleskopem, puszką kukurydzy nastawić się na karpie. Tamtego dnia właśnie postanowiłem nastawić się na te waleczne, smaczne karpie. Na łowisko dotarłem wczesnym wieczorem, moja ulubiona miejscówka była zajęta. Poszedłem na stanowisko obok. Nim zacząłem rozkładać swój sprzęt, poszedłem do sąsiada przywitać się, zapytać się czy biorą itd. Niestety był bardzo mało rozmowny, więc wróciłem do siebie. rozłożyłem swoje teleskopy na własnoręcznie zrobionych podpórkach, urobiłem trochę zanęty, dodałem kukurydzy z puszki. Ulepiłem 3 kulki, rzuciłem w upatrzone miejsce, a zaraz za kulkami wleciały zestawy. Nic skomplikowanego, zyłka 0,28 sprężyna na rurce, krętlik, przypon 0,25 na końcu haczyk 6 na którym były 2 ziarna kukurydzy. Nic więcej. Usiadłem wygodnie na malutkim krzesełeczku, zapaliłem papierosa, otworzyłem butelkę wody mineralnej i czekalem na branie. Niestety przez najbliższe dwie godziny nic się nie działo. Gdy słońce bylo coraz niżej przyszedł do mnie ten sąsiad i zaczął mi opowiadać. Na taki sprzęt nic nie złowię, teraz są specjalne wędki ,,karpiówki", kołowrotki z wolnym biegiem, zamiast takich podpórek to tripody jakieś. Zanęty nie rzuca się z ręki, od tego są proce, jakieś tuby i te łódki na pilota. Zaczął mi wymieniać ile to wszystko kosztuje , nie wspominając o tych kulkach czy pelecie. Wspomniał też, że , ma w domu kamerę podwodną, ale, że to łowisko zna jak własną kieszeń to nie jest mu tutaj potrzebna. Miał również namiot, w środku wygodne łóżko, jakiś piecyk jakby noc była zimna. Ale co z tego , jak od 3 dnie nie miał brania! Twierdził, że przez tą pogodę ryba nie brała, mimo iż się spławiała. Znudzony rozmową z nim spławiłem go tak szybko jak tylko się dało. Po niespełna kilku minutach moja bombka się lekko ruszyła, żeby po chwili powoli ,,iść" do kija. Zacięcie, szybki sprawny hol i na oko 1,5kg karpik wraca do wody. Nie przeszło to uwadze sąsiada. Stwierdził, że takie maleństwo zgubiło się i trafił na mój haczyk. Zignorowałem jego zaczepki. Zrobiło się całkiem ciemno, zapaliłem przy podpórkach zwykły wkład do znicza i czekałem na kolejne brania.Natręt w tym czasie coś tam pogrzebał i poszedł do namiotu.. W nocy nie miałem żadnego brania, on też nie miał. Nad ranem donęciłem 3 kulkami zanęty , posprawdzałem zestawy i rzuciłem w to samo miejsce co kulki. Jakie było moje ździwienie gdy po 5 min bombka uderzyła o kij. Rybka sama się zacięła, szybki hol i mały kilogramowy karpik wrócił do wody. W ciągu niespełna 3 godzin wyholowałem 5 podobnej wielkosci karpi, z czego 2 zostawiłem sobie na kolację. Sąsiad ze stanowiska obok nie mógł zrozumieć dlaczego mi biorą a jemu nie. Przecież on ma najlepsze kulki, najlepszą zanęte, najlepszy sprzęt. Nie mógł się pogodzić z tym. Odpowiedziałem mu dwoma zdaniami: To nie sprzęt łowi ryby, liczy się doświadczenie, umiejętności, wiedza. Godziny spędzone za drzewami z lornetką, obserwując zachowania ryb. W niespełna godziny owy sąsiad spakował swoje klamoty, załadował na coś , co przypominało taczkę i tyle go widziałem. Krótko po nim rownież ja się zwinąłem i szczęsliwy, niosąc w siatce 2 karpiki na kolację pojechałem do domu.Koniec
Także ludzie, opamiętajcie się. Kiedyś myślałem, że też mogę zaliczyć się do grupy karpiarzy, ale od dziś lepiej będzie jak będę tylko zwykłym wędkarzem gruntowym. Odpowiedzcie sobie sami, czy tacy co nie mają namiotu, wędek, kołowrotków, łódek, tripodów i tego całego szmelcu zaliczają się do karpiarzy??? Odpowiedzcie sobie sami, kto to jest ten karpiarz? Zasada C&R? To po jakiego znęcacie się nad tymi złapanymi karpiami? Fotografowanie po 20 razy, ważenie, przytulanie, koniec z trzymaniem ryb w worku całą noc, zeby rano zrobić ładne zdjęcie, koniec z szarpaniem tych ryb za ogon, podnoszeniem. Koniec, koniec, koniec i jeszcze raz koniec!!!!
Pozdrawiam, Maciej -wędkarz gruntowy
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.